Wyobraź sobie, że dokonujesz na polu jednej tylko zmiany, dzięki której oprócz żywności, będą tam również rosły materiały budowlane, paliwo i paszę. Co więc zmiana ta jednocześnie wzmocniłaby zdrowie gleby, uregulowałaby mikroklimat i pomagała zwalczać szkodniki niszczące dziką przyrodę. Wszystkie te rzeczy są możliwe dzięki sadzeniu wśród upraw drzewa, krzewów, a nawet palm czy bambusów, na łamach The Conversation przekonuje z Global Development Institute na University of Manchester.
To podejście do rolnictwa jest znane jako agroleśnictwo, a eksperci uważają, że może poprawić zrównoważony rozwój rolnictwa na całym świecie. Na dużą skalę może łagodzić zmiany klimatyczne poprzez magazynowanie większej ilości węgla w ziemi. Co więcej kraje mogą nawet liczyć drzewa posadzone na polach uprawnych do swoich zobowiązań dotyczących ponownego zalesiania.
Istnieje duża przestrzeń do sadzenia drzew w gospodarstwach w Azji Południowej i Afryce Subsaharyjskiej. Ale wiele z tych działek jest małych – średnio mają mniej niż 2 hektary. Jak więc zapewnić, że drzewa nie będą konkurować z uprawami, działając równocześnie na rzecz rolników i planety? Ciekawą perspektywę przedstawiają Indie, gdzie w ciągu ostatnich dwóch dekad agroleśnictwo bardzo się rozwinęło.
Eksperyment agroleśnictwa w Indiach
Pierwsza próba Indii, aby uzyskać więcej drzew na farmach, rozpoczęła się w 1999 roku wraz z programem Lok Vaniki w stanie Madhya Pradesh. Rząd stanowy rozpoczął projekt, aby pomóc rolnikom ze zdegradowaną ziemią w uzyskaniu dodatkowego dochodu z drewna i zapewnił im sadzonki drzewa tekowego. Inicjatywa miał dość niespokojny początek. Indyjski sąd najwyższy zakazał bowiem wycinki wszystkich drzew, z wyjątkiem tych które były zatwierdzone w ramach planów leśnych przygotowywanych z trzyletnim wyprzedzeniem. Zanim rolnicy mogliby sprzedać drewno, które uprawiali, ich prośba o ścięcie drzewa musiała więc czekać na zatwierdzenie przez władze.
Rolnicy obawiali się sadzenia czegoś, na wycięcie czego mogą nie dostać pozwolenia, a drzewa muszą rosnąć 20 lat, aby nadawały się do zbiorów. Uciążliwy proces uzyskiwania zezwoleń i wysokie koszty transportu kompletnie storpedował program. Aby go uratować władze stanu niektóre drzewa zwolniły z przepisów dotyczących wycinki. Do 2014 roku Indie stworzyły krajową politykę agroleśnictwa, która oferowała rolnikom sadzonki i prostsze procedury pozyskiwania oraz transportu drzew. Mimo to sadzenie drzew na farmach nie spopularyzował się . W rzeczywistości, badanie w którym uczestniczyłem pokazało, że w ostatniej dekadzie odnotowano poważny spadek liczby nasadzeń drzew na farmach.
Duży wpływ miał na to rozwój rolnictwa zmechanizowanego preferującego bezdrzewne pola, na których ciągniki i pojazdy rolnicze mogły łatwo manewrować. A ataki pasożytów, przede wszysktim grzybów pochłonęły inne drzewa. Rolnicy podchodzili do tego bez sentymentu. W wywiadach wielu z nich stwierdziło, że widzieli niewiele korzyści z drzew, które w dodatku mogłyby ograniczyć nasłonecznienie upraw. Niemniej spadek rodzimych drzew uprawianych w gospodarstwach – takich jak neem, mahua i jamun – niegdyś cenione za oleje lecznicze i pożywne owoce, zagroził wiejskiej diecie, zwłaszcza w najbiedniejszych regionach.
Drzewa na farmach, a nie farmy drzew
Podczas gdy „populacja” drzewa na polach uprawnych w Indiach zmniejszyły się, rozrosły się plantacje samych drzew. Pojawiłu się gospodarstwa, gdzie rosną wyłącznie drzewa. W dużej mierze składają się z egzotycznych i szybko rosnących drzew, takich jak eukaliptus, topola i kazuaryna, które są zwolnione z przepisów dotyczących wycinki. Zachęceni perspektywą generowania kredytów węglowych na międzynarodowym rynku węglowym oraz popytem na drewno celulozowe do produkcji papieru, rolnicy nawet bardzo małe działki rolne przekształcali w plantację.
Kiedy jednak w 2012 roku cena kredytów węglowych spadła wraz z upadkiem stworzonego przez ONZ systemu Clean Development Mechanism, ci drobni rolnicy ponieśli straty. Badanie potwierdziły, że wielu lepiej by zrobiło, nie zmieniając przeznaczenia swoich działek. Chociaż obecnie w Indiach rośnie zapotrzebowanie na drewno celulozowe i konstrukcyjne, w największym stopniu faworyzuje to rolników, którzy mogą sadzić na dużych obszarach, pokrywać koszty zbiorów i tranzytu oraz czekać na zwroty ze swoich plantacji. Model działania, na który drobni rolnicy nie mogą sobie pozwolić.
Te wyspecjalizowane plantacje nie są przy tym wielkim dobrodziejstwem dla środowiska. Na przykład eukaliptus zużywa dużo wody i składników odżywczych magazynowanych w glebie, pozostawiając ziemię mniej żyzną do przyszłej uprawy. Jego liście i kwiaty są mniej przydatne dla ptaków niż wiele rodzimych drzew. Na całym świecie panuje pośpiech, aby sadzić więcej drzew w gospodarstwach rolnych, nie biorąc pod uwagę, co rolnicy zrobią z tym za 20 lat lub w jaki sposób może to zakłócać produkcję roślinną. Ten problem nie jest unikalny dla Indii i został zauważony w innych krajach, m.in. w Kenii.
Nadal powinno się jednak zachęcać do sadzenia drzew na polach uprawnych. Najlepiej rodzime gatunki, które są korzystne dla lokalnej diety i medycyny. Jak dotąd trendem zarówno w Indiach jak i krajach były jednak duże plantacje drzew, zjawisko w dużej mierze napędzane przez nęcący system kredytów węglowych. Dlatego skupić się należy na wspieraniu drobnych rolników w zrównoważonym uprawie rodzimych drzew. Rozproszone nasadzenia wielu gatunków w małych gospodarstwach przynoszą większe korzyści rolnikom i środowisku niż plantacje jednogatunkowe. Aby tak się stało, musi istnieć jednak jakiś sposób na sfinansowanie tego procesu. Gdyby mechanizmy kredytów węglowych mógł wyróżnić ten model agroleśnictwa i pomóc drobnym rolnikom w dodaniu drzew do ich gruntów uprawnych, byłaby to duża zmiana we właściwym kierunku.
Autor: z Global Development Institute na University of Manchester.
Artykuł pochodzi z serwisu The Conversation i został opublikowany w oparciu o licencję Creative Commons. Przejdź do oryginalnego artykułu
/Fot: Robert So, BlueRidgeKitties//
Jeszcze nie dodano komentarza!