Skip to main content

Po ponad pięciu latach od katastrofy National Hurricane Center oszacował wreszcie szkody, jakie pod koniec października 2012 r. przysporzył huragan Sandy. Nawałnica, która uderzyła w wybrzeże New Jersey i spustoszyła Nowy Jork kosztowała zawrotną sumę 71,5 mld dolarów. Miasto chce wystawić rachunek za nie największym koncernom paliwowym świata.

Bilans strat materialnych jest pokaźny: uszkodzonych i zniszczonych zostało 650 tys. domów, a 8 mln ludzi było odciętych od prądu. Do tego doszła jednak jeszcze długa lista szkód trudniejszych do oszacowania – m.in. ze względu na burzę w trybie awaryjnym została zamknięta nowojorska giełda. Władze miasta uznały, że ktoś musi za to zapłacić.

Zabrały się do sprawy po Amerykańsku – uderzyły w koncerny paliwowe, najbardziej zasobne firmy, współodpowiedzialne za efekt cieplarniany. Na początku stycznia w sądzie złożyły pozew m.in. przeciwko BP, Chevronowi, Conoco-Phillips, ExxonMobil oraz Royal Dutch Shell. Ich wkład do globalnej produkcji gazów cieplarnianych sięga 11 proc. Władze miasta, podniosły również to, że firmy koncerny plaiwowe, nie tylko zdają sobię sprawę ze swojego wpływu na środowisko, ale także wiedzą jak szkodliwe także dla ludzi są konsekwencje zmian klimatycznych.

„W sporze miasto chce, aby koszty ochrony miasta przed skutkami zmian klimatycznych poniosły firmy, które zrobiły prawie wszystko, co mogły, aby doprowadzić do tak katastrofalnego zagrożenia”, czytamy w pozwie. Nowy Jork ma już zresztą kilka projektów lepszego zabezpieczenia się przed skutkami powodzi – m.in. opisywany przez nas The “Dryline”.

W zeszłym roku podobne oskarżenie wniosło kilka miast Kaliforni, wśród których jest m.in. San Francisco oraz Oakland. Walka rozpoczęła się na serio: ExxonMobil zarządał, aby skargi kalifornijczyków rozpatrywano w Teksasie, bo obawia się nadużyć w procesie, a nawet spisku i pogwałcenia jego własnych praw obywatelskich (ang. civil conspiracy, and violation of ExxonMobil’s civil rights).

Zapowiada się więc długa i bardzo poważna batalia prawna. Bez względu na wynik i realną możliwość zyskania odszkodowania, pojawia się szansa, aby szerzej spojrzeć na koszty ingerencji w naturę. Póki odbywało się to na niewielką skalę, sprawa była niedostrzegalna. Jeśli udowodni się związek przyczynowo skutkowy pomiędzy eksplotacją zasobów naturalnych a późniejszymi katastrofami, które tak wiele kosztują miasta, rachunek ciągniony, uwzględniający wszelkie koszty, znacząco wzrośnie. Wygrana miast z pewnością oznaczałaby wyższe ceny paliw kopalnych.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

2 Replies to “Amerykańskie miasta chcą, aby koncerny paliwowe zapłaciły za zmianę klimatu”

  1. W jaki sposób obliczono udział koncernów w emisji? Rozumiem że obszary dotknięte kataklizmem były zamieszkałe przez samych cyklistów? Troszkę chyba hipokryzja ze strony posiadaczy tradycyjnych Amerykańskich samochodów małolitrażowych 🙂

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje