To było do przewidzenia: pojawiły się roboty montujące farmy solarne. Przy dużych instalacjach to bardzo porządkuje i przyspiesza proces. Nie jest to pierwsze tego typu działanie. Od pewnego czasu zaczyna się także instalować prefabrykowane moduły solarne.
To pomysł Banksa Huntera, inżyniera z MIT i założyciela Charge Robotics, który na jednej z takich wielkich budów na pustyni Mojave oniemiał, kiedy zobaczył jaki panuje tam rozgardiasz. Jak relacjonuje magazyn Fast Company: kartony z około 2 milionami paneli słonecznych zostały rozrzucone na dziesiątkach tysięcy akrów. Pudła znajdowały się obok stalowych belek, które zostały wbite w ziemię tworząc rodzaj siatki. Wzdłuż tych rzędów przemieszczały się setki ludzi wkręcając panele w stalowe instalacje montażowe. Cały proces zajął sześć miesięcy. „Miałem poczucie, że to jakieś szaleństwo. Nie ma mowy, aby tak pracochłonny, ręczny proces dał się skalować, tak aby móc dokonać ogromnej transformacji energetycznej całego systemu produkcji energii”, wspomina Hunter.
Stąd z kolegą z uczelni Maxem Justiczem zaczął rozpracowywać temat. Sam pomysł na robotyzację procesu nie był dla niego nowością – wcześniej pracował w startupie pracującym na robotem chirurgicznym. Pomogły też wywiady z ludźmi z branży, którzy wykonawstwo określali jako jedno z najwęższych gardeł powstawania farm. Pracę ludzką postanowił więc wzmocnić automatyką. Gdy farma nabiera kształtu po wbiciu stalowych belek tworzących je zarys, zamiast ręcznej roboty pojawia się Sunrise. To robot, a właściwie urządzenie montażowe na kółkach, którym zarządza jeden operator. A dzięki sprawnym ramionom sam montuje panele do stalowych słupów.
Nie jest to więc pełna robotyzacja farmy, ale np. taka jak pojawiła się w niektórych winnicach, gdzie ręcznych zbieraczy zastąpiły kombajny. Według Huntera Sunrise wykonuje tyle pracy, ile 80-osobowa ekipa, ale jak przy wszystkich takich urządzeniach, najlepiej sprawdza się współpracując z ludźmi. Wówczas praca trwa o połowę krócej.
Jeszcze nie dodano komentarza!