Popularność hulajnóg elektrycznych w Polsce od lat nie spada. Mimo krytyki jakie czasami budzą. Tylko w zeszłym roku liczba jednośladowych pojazdów na wynajem wzrosła o 65 proc. A wszystko zaczęło się od pewnego wieczora w 1990 roku, kiedy pracujący w branży bankowej Wim Ouboter, zapragnął wybrać się na najlepszą w Zurichu kiełbaskę, a potem wpaść jeszcze na drinka. Dystans między domem, barem z kiełbaskami, a następnie drink barem okazał się jednak kłopotliwy – zbyt długi na pieszy spacer, zbyt krótki, by warto było wydobywać z garażu samochód, a nawet rower. Szczególnie, że Ouboter planował wypić jeden-dwa drinki. Wtedy przypomniały mu się hulajnogi, na których wraz z rodzeństwem śmigał w dzieciństwie. I tak zaczęła się hulajnogowa rewolucja.
Ouboter zdawał sobie sprawę z tego, że na hulajnodze, jaką znał dzieciństwa, wyglądałby dość zabawnie jako dorosły, postawny facet. W dodatku byłaby ona nieporęczna, gdy dotarłby już do baru. Postanowił więc sam zbudować coś odpowiedniego. W 1996 r. założył firmę o nazwie Micro Mobility Systems Ltd., a 3 lata później w Japonii ruszyła sprzedaż produkcja skonstruowanej przez niego mikrohulajnogi. Wkrótce pod marką „Razor” podobne pojazdy pojawiły się na rynku amerykańskim.
W 2000r. Razor wybrany został przez amerykańskie stowarzyszenie branży zabawek (Toy Association) “wiosenno-letnią zabawką roku”. Sęk w tym, że Ouboter nigdy nie myślał o swoim wynalazku jak o zabawce. On chciał zaoferować swoje pojazdy dorosłym, aby ułatwić im poruszanie się po mieście. Nie chodziło o zabawę, tylko o całkiem poważną zmianę w miejskiej komunikacji. I stopniowo to chyba się udaje. Zaopatrzone w elektryczne silniki i większe koła hulajnogi zalały w 2018 roku amerykańskie miasta z pomocą firm oferujących mikropojazdy na wynajem. Bird w ciągu roku od założenia firmy, przekroczył 10 mln przejazdów na hulajnodze. Moda na przejazdy hulajnogą opanowała cały świat.
Od jakiegoś czasu hulajnogi oferują nawet Uber and Lyft, w pewnym sensie kanibalizując własny biznes wynajmu samochodów, tylko po to, by nie zostać bez udziałów w nowym segmencie rynku usług związanych z szybkim i tanim przemieszczaniem się po mieście. Teraz Razor, który w 2000 r. uruchomił falę popularności hulajnogi, jako produktu dla dzieci, uruchomia własną usługę wynajmu hulajnóg przez aplikację mobilną w kolejnych miastach.Elektryczne silniki podniosły cenę sprzętu, ale możliwość wygodnego wynajmu (np. za 1 dolara) pozwala pokonać barierę kosztu. Plusem jest komfort użytkowania – hulajnogę łatwo zabrać ze sobą do metra czy budynku. Łatwo też na nią wskoczyć i z niej zeskoczyć, nawet w garniturze czy sukience. Budzi sentyment, zwłaszcza u doroślejących millenialsów. I okazuje się też, że nieźle się na niej wygląda. Choć mają też wielu przeciwników, szczególnie wśród pieszych, bo mknący hulajnogami użytkownicy po chodniku faktycznie często stwarzają zagrożenie. Do tego dochodzi zaśmiecanie miast pożuconymi byle gdzie pojazdami.
W Polsce ich popularność ciagle rośnie. W zeszłym roku liczba hulajnóg na wynajem przekroczyła 73,5 tys. pojazdów, to był wzrost rok do roku, aż o 65 proc. Boom nakręcają nowe, mniejsze miasta, jednośladowe pojazdy na wynajem pojawiły się w 33 kolejnych miastach. Ich popularność rośnie też w innych częściach świata. Globalny rynek elektrycznych hulajnóg przekroczył w zeszłym roku 39 mld USD, co oznacza 14-procentowy wzrost w porównaniu z rokiem 2022. Jednocześnie coraz więcej miast w Europie próbuje ujarzmić i bardziej uregulować korzystanie z hulajnóg. Po walce o bezpieczeństwo korzystania z nich, wchodzą ograniczenia związane z ich zostawianiem.
Jeszcze nie dodano komentarza!