Skip to main content

Takie można było odnieść wrażenie przy najgłośniejszej warszawskiej rewitalizacji ostatnich lat prowadzonej na Placu Pięciu Rogów, gdzie Chmielna styka się z Bracką, Kruczą, Zgody i Szpitalną. A przecież to nieprawda.

Dla przypomnienia spór wybuchł w ubiegłym roku, gdy okazało się że 22 klony, którymi obsadzony zostanie plac, jednak rosną. I to całkiem żwawo, bo na wysokość 10 – 12 metrów, czyli około trzech kondygnacji. To wzbudziło protesty części warszawiaków oraz varsavianistów ze Stowarzyszenia Obrońcy Zabytków Warszawy, którym ucha nadstawił Jakub Lewicki, wojewódzki konserwator zabytków. Ich zdaniem drzewa miałyby zasłaniać zabytki, a przecież miasto to nie las. Z tego powodu przejściowo nawet wstrzymano całą inwestycję, a cała dyskusja trwała jeszcze kilka miesięcy. Drzewa ostatecznie wygrały i już pod koniec roku zaczęło się ich sadzenie.
W całą dyskusję włączył się w także Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków, który zwrócił uwagę na dwie kwestie. Jedna dla niektórych oczywista, dla innych mniej, to problem wysp ciepła. To przestrzeń całkiem zamurowana, która w lato bardzo mocno się nagrzewa. W takich miejscach wprowadzanie zieleni, zwłaszcza dających zacienienie drzew, to podstawowy sposób na wprowadzenie do nich chłodu.
Drugi wątek, do którego nawiązał stołeczny konserwator zabytków, jest jednak bardziej przekonujący wszystkich, którzy cenią zabytki. „Jakbyśmy porównali Warszawę dzisiejszą do np. XIX-wiecznej, to okazałoby się, że w bardzo wielu miejscach (..) bardzo często te drzewa występowały”, zaznaczył Michał Krasucki. I tego się trzymajmy oglądając zaprezentowane stare fotografie. Weźmy choćby zdjęcie Zamku Królewskiego, któremu od frontu towarzyszył trawnik obsadzony drzewami. A to akurat jeden z istotniejszych przykładów, bo stare miejskie place to zazwyczaj przestrzenie ogołocone z drzew, gdzie zwolennicy zieleni coraz częściej domagają się jej wprowadzenia, tym samym najbardziej narażając się zwolennikom zachowania czystości zabytków. I wokół tych tematów dyskusja jest najgorętsza.

 

Z drugiej strony rewitalizacje czy odbudowy zabytków to projekty, przy których kwestia wprowadzenia zieleni jest kluczowa. Gdy w latach 70-tych odbudowywano Zamek Królewski sam plac Zamkowy był wciąż przejezdny, a vis-a-vis zatrzymywały się autobusy, więc o jakiejkolwiek zieleni w ogóle nie myślano. Nie pomyślano o przywróceniu jej także, gdy ulica została stąd wyprowadzona w latach 80-tych.
Podobnie stało się jednak także ze znacznie późniejszą, prowadzoną w latach 90-tych odbudową Pałacu Jabłonowskiego, który przed zburzeniem od frontu także był obsadzony drzewami i trawnikami. Tu daleko było już od pietyzmu odtwarzania dawnej konstrukcji – z niej pozostały fasady, a z tyłu mamy nowoczesne budynki biurowe – a jednak i w tym przypadku nie przywrócono zieleni. Nowy budynek zamykający Plac Teatralny od północy (wcześniej był tu skwer z pomnikiem Nike) domknął więc ogromną wyspę ciepła wytwarzanego jednak głównie dzięki parkingom przed teatrem w miejscach, gdzie przed wojną kwitły zieleńce.

Na tego typu zielone elementy historycznej tkanki miast warto więc zwracać uwagę przy kolejnych projektach rewitalizacyjnych. Takich jak chociażby wciąż odkładana przebudowa placu Trzech Krzyży. Kiedyś także tutaj roiło się od drzew i to nie tylko na pierzei placu, ale jak widać na zdjęciu, także wokół samego kościoła św. Aleksandra. 

 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast