Francja oferuje mnóstwo rzeczy za które można ją podziwiać. Nie wszyscy jednak wiedzą, są też nimi tramwaje, którymi codziennie w 33 miastach jeździ 3 mln pasażerów. Co prawda od lat 30′ znalazły się w defensywie przegrywając konkurencję z metrem (czego najlepszym przykładem była likwidacja tramwai w Paryżu), ale od trzydziestu lat znowu przeżywają renesans.
Tylko w zeszłym roku tramwaje wyjechały na ulice dwóch miast Beasco i Aubagne. Jeżdżą nimi nawet mieszkańcy 43-tysięcznego Valenciennes, miasteczka leżącego przy granicy z Belgią gdy tymczasem w Polsce ostatnia nowa miejska sieć została otworzona pół wieku temu w Częstochowie. Tego sukcesu nie było gdyby nie kilka prostych zasad, którymi francuscy urbaniści kierują się myśląc o projektowaniu przestrzeni miejskiej.
Tory tramwajowe kładzione są nie tylko na głównych arteriach miast, ale również w wąskich ulicach, zaułkach, publicznych placach, nawet tam, gdzie wydawałoby się, że nie ma miejsca na tramwaj. Przy projektowaniu linii priorytetem jest wysoka wydajność. Dlatego przystanki rozstawiane są niezbyt gęsto, daleko od siebie, tak by maksymalnie przyspieszyć przemieszczanie się tramwajem, skracając czas podróży w porównaniu z jazdą samochodem. Mają zapewnić dostęp do najważniejszych punktów w mieście, często łącząc położone na przedmieściach osiedla z uczelniami, kompleksami biurowymi, ośrodkami zdrowia. Linie tramwajowe są budowane nawet jeśli oznacza to usunięcie jezdni dla samochodów albo miejsc parkingowych. Często na wyłączność otrzymują całe ulice, a miejsca które pełniły rolę węzłów komunikacyjnych przekształcane są w przestrzeń dla pieszych i rowerzystów.
Wiele z tych zasad wydaje się oczywistych, ale dzięki trzymaniu się ich tramwaje we Francji wypierają z miast transport kołowy. Po za tym stają się ważnym elementem szerszego miejskiego ruchu na rzecz ulic kompletnych (do których wszyscy mają równy dostęp, tak samo piesi, jak i samochody).