/Fot: body expressions via photopin//
Ateny umierają. Takie przynajmniej można mieć wrażenie oglądając i czytając o Grecji. Od pięciu lat wszystkie informacje kręcą się wokół jednego tematu – kryzysu finansowego, który często ilustrowany jest zdjęciami przykurzonych witryn upadających sklepów. Tymczasem Ateny buzują.
No może nie jest to jakaś wielka prosperity, ale dzięki spadkowi cen nieruchomości do centrum wraca życie. Kryzys czynsze uczynił na tyle przystępne, że mieście wciąż funkcjonują nie tylko małe warsztaty i różne punkty usługowe, ale tworzone są też nowe galerie i miejsca promujące sztukę. Chodzi o ponowne otworzenie greckiej stolicy nie tylko na turystów, ale też na jej rdzennych mieszkańców. Służyć ma temu duży program rewitalizacji miasta „Powrót do Aten 2015-2020″. Chodzi o odnowienie 1800 kamienic, chodników oraz oświetlenia w północnej, uboższej części greckiej stolicy. W odróżnieniu od rozkwitających przedmieść Aten położonych w sąsiedztwie plaży i na otaczających miasto wzgórzach w północnych dzielnicach jest pełno budynków, które robią wrażenie jakby zaraz miały runąć. Teraz będą remontowane. Władze miasta walczą też z parkującymi na dziko kierowcami. Te inwestycje mają też zatrzymać gentryfikacje miasta, zjawiska zabijającego klimat wielu europejskich metropolii.
Chodzi o to, żeby Ateny nie podzieliły losu Wenecji czy Barcelony, które stały się turystycznymi dekoracjami: całe wielkie kwartały miasta zastały wykupione przez inwestorów, a rdzenni mieszkańcy zostali zmuszeni do wyprowadzenia się, by ustąpić miejsca ludziom z zasobniejszymi portfelami, butikowym hotelom i sklepom z pamiątkami. Na szczęście Ateny jeszcze nie straciły swojego charakteru, w niektórych częściach miasta nie jest łatwo spać bo organizowane na ulicach koncerty i występy często trwają do trzeciej, czwartej w nocy.