Amerykanie całe lata mieli skłonność do wytyczania niezwykle szerokich ulic, niemalże tak dużych, jak moskiewskie prospekty. W sytuacji kiedy samochody robią się démodé, na popularności tracą też te transportowe molochy. Kolejne miasta wprowadzają tzw. road diets – wycinają pasy jezdni na rzecz szerszych chodników i dróg rowerowych. Potencja amerykańskich prospektów jest jednak znacznie większa. Szerokie są tak bardzo, że pośrodku można nawet wstawić cały nowy szereg domów.
Pierwszy taki pomysł pojawił się w kwietniu tego roku w San Francisco. Poszło o szeroką McAllister, która miała po jednym pasie w każdą stronę, ale za to oba były bardzo szerokie – 3,6 m – a do tego dochodzi jeszcze przestrzeń parkingowa. Ulica jest więc bardzo rozległa, ale przy tym ma ograniczoną przepustowość. Wyszło więc na to, że pośrodku ulicy da się wytyczyć szeroki na 12 m pas domów, a po jego obu stronach zostanie jeszcze po 4,5 m na dwie nowe ulice, McAllister East oraz McAllister West. Nie byłyby to jednak klasyczne ulice z podziałem na chodnik i przestrzeń dla zmotoryzowanych, ale tzw. shared street, w Europie znane też pod holenderską nazwą woonerf. Tutaj wszyscy mają jednakowe prawo do poruszania się: kierowcy, rowerzyści i piesi.
San Francisco nie jest odosobnione w swoim pomyśle na wyzyskanie miejsca pod zabudowę mieszkaniową kosztem ulic. Jednymi z najszerszych ulic w kraju dysponuje m.in. Salt Lake City. Władze miasta już od czterech lat prowadzą analizy nad zwężeniem ich kosztem budynków. Jako miejsce testów wskazuje się dzielnicę zwaną Granary District. Projekt forsują “nowi urbaniści” z pozarządowej organizacji The Kentlands Initiative. Przedstawili nawet własną wizję tego, jak takie wydzielenie z drogi działki pod mieszkania i sklepy miałoby wyglądać.
Kolejnym miastem, gdzie inicjatywa ma się przenieść, jest Las Vegas. Podobne projekty możliwe do przeprowadzenia są zresztą także w Europie, a w Polsce w szczególności. PRL-owska urbanistyka czerpiąca z radzieckich socrealistycznych wzorców także stawiała na szerokie arterie, które niekoniecznie są funkcjonalne. Co więcej, rozwój sieci autostrad i dróg szybkiego ruchu znaczną część ruchu wyprowadza na obwodnicę – zarówno jeśli chodzi o tranzyt, jak i dojazdy do miasta. Z tego względu wiele szerokich tras wjazdowych traci na znaczeniu. Ich przestrzeń można lepiej zagospodarować.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
LONDYN WYLĘGARNIĄ TANIEGO MIESZKALNICTWA | MIKRODOMKI PROSTO Z SZUFLANDII | NOWY JORK JAKO MIESZKANIOWA IKEA: TANIO I STYLOWO |