Epidemia nie tylko przynosi dystans społeczny, ale zmienia sposób życia mieszkańców miast. I właśnie do takiego zmienionego rytmu dnia dostosowują się już architekci planując nowe osiedla i całe kwartały ulic. Doskonale to widać w projekcie hiszpańskiej pracowni Guallart Architects, która określa to mianem miasta samowystarczalnego.
Wszystko wpisuje się przy tym w trend zrównoważonego budownictwa. Budynki mieszkalne zatopione są w pełne roślin dziedzińce i ogródki. Także mieszkania posiadają duże balkony z zabudowanymi boksami ogrodniczymi, a na dachach znajdują się szklarnie z wertykalnymi uprawami. Budynki są drewniane, przez co obniżają ślad węglowy, a do tego mają zużywać 80 proc. mniej energii niż klasyczne domy (dachy wyposażone są w panele fotowoltaiczne). Przyjaźnie ludziom jest także na zewnątrz, w otoczeniu budynków, gdzie większość ulic została zaprojektowana tak, aby priorytetowo traktować ludzi na rowerach i pieszych, a nie samochody.
W projekcie nie chodzi o czysty element zrównoważonego budownictwa. Ma być nie tylko przyjazny środowisku, ale także ludziom, którym pandemia przynosi nową normalność. „Nie możemy dalej projektować miast i budynków, jakby nic się nie wydarzyło. Ta pandemia pokazała znaczenie podstawowych zasobów i usług oraz tego jak zależność, jeśli chodzi o dostawy energii, żywności lub produktów przemysłowych może poważnie wpływać na ludzi w czasach kryzysu”, mówi szef pracowni Vicente Guallart.
Pierwszą kwestią jest więc praktyczne wykorzystanie miejscowych upraw, które mają dostarczać codziennie świeże produkty – ich wydajność pozwala wytwarzać 40 proc. żywności potrzebnej na diecie wegańskiej. W aplikacji mieszkańcy będą mogli powiadomić sąsiadów czy mają do sprzedania żywność, a na parterze budynków mieszkalnych będą prowadzone targowiskach, gdzie ma kwitnąć handel zbiorami z tutejszych upraw.
Tarasy zapewniają jednak nie tylko miejsce do prowadzaenia ogrodu. Każdemu mieszkaniu gwarantują też prywatną przestrzeń zewnętrzną i są zaprojektowane tak, aby mieć strefę lądowania dla przyszłych dostaw dronów. Mieszkania są zaprojektowane z myślą o pracy z domu podczas przyszłych epidemii, a jeśli mieszkańcy dodatkowo mogą korzystać z przestrzeni coworkingowych, która jest wydzielona w każdym budynku mieszkalnym. Mają także warsztaty z dostępem do drukarek 3D i innych narzędzi, dzięki czemu mogą bez wychodzenia z domu wykonać części do naprawy w swoim lokalu.
„Ten model budynków i społeczności jest bardziej odpowiedni dla XXI wieku. Miasta nie powinny mieć centrum i peryferii (lub śródmieść i przedmieść), ale powinny być mozaiką samowystarczalnych dzielnic, w których mieszkasz, pracujesz i odpoczywasz”, przekonuje Vicente Guallart. To trend, który już w połowie dekady zaproponowały Helsinki tworząc swoją wieloletnią strategię rozwoju, a dziś promuje m.in. w swojej koncepcji dzielnic 15-minutowych.
„Uważamy, że konieczne jest wzmocnienie lokalnych społeczności i ludzi oraz wymyślenie na nowo, co oznacza globalizacja, aby przejść od modelu scentralizowanych miast typowych dla epoki przemysłowej do modelu rozproszonych miast, typowego dla ery internetu. Biorąc pod uwagę, że komponent ekologiczny jest kluczowy w propozycji, uważamy, że zmierzamy w kierunku miast promujących życie, które moglibyśmy nazwać bio-miastami: planowanie urbanistyczne musi uczyć się więcej od natury i rozwijać się w harmonii z nią”, dodaje hiszpański architekt.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!