Czy ucieczką od zatłoczonych ulic mogą być rzeki? W większości miast poruszają się po nich głównie turystyczne stateczki, z których można podziwiać widoki. Potencjał do codziennych przejazdów pasażerskich jest wciąż niewykorzystany. Aby to zmienić, operatorzy transportu wodnego muszą po pierwsze przeskalować swoją działalność, a po drugie – zadbać o zmniejszenie negatywnego wpływu na środowisku łodzi, które wciąż napędzane są głównie ropą.
Francuska firma SeaBubbles testowała niedawno na Sekwanie wodne taksówki na baterie litowe, co zmniejszało nie tylko poziom emitowanych zanieczyszczeń, ale i hałasu. Plany przewidują budowę dodatkowych przystani, które umożliwią cumowanie ok. 12 taksówek naraz. To jednak nadal niewiele, biorąc pod uwagę, że jedna łódź może pomieścić zaledwie czworo pasażerów.
Czasem na drodze stają bariery administracyjne. Jak w Tokio, gdzie ambicją firmy Tokyo Water Taxi jest wpuszczenie do sieci rzek i kanałów wpadających do Zatoki Tokijskiej 60 wodnych taksówek – mają one pływać już w czasie Olimpiady 2020. Choć miasto nie może narzekać na brak przystani, podlegają one zawiłemu systemowi własności i regulacji, co utrudnia elastyczne wykorzystanie.
Są miasta, gdzie pasażerski transport wodny jest powszechnym zjawiskiem. W Hong Kongu promy codziennie ponad 70 tys. ludzi przewożą przez zatokę między wyspą Hong Kong i Kowloon. W Istambule ok. 300 tys. ludzi dziennie wykorzystuje promy i wodne taksówki, by przebyć dzielący miasto Bosfor. Ale to wciąż niewiele w skali obu miast. Istambuł wciąż jest jednym z najbardziej „zakorkowanych” miast na świecie.
No i jest kwestia zanieczyszczenia powietrza. W Londynie, gdzie stopniowo udaje się rozbudowywać transport rzeczny, operator MBNA Thames Clippers musi wciąż stawiać czoła zarzutom o korzystanie z paliwa dieslowego, choć dowodzi, że dzięki unowocześnionym katamaranom, ograniczono emisję tlenku azotu o 40%, a pyłków aż o 50%.
Coraz częściej mówi się o hybrydowym napędzie dla łodzi. W Hamburgu i Southampton pojawiły się już łodzie o mieszanych elektryczno-dieslowych silnikach. Testy prowadzone są m.in. w Wenecji. Problem w tym, że przy niewielkiej liczbie pasażerów, trudno o duże inwestycje w „czysty” transport rzeczny. Wygląda na to, że rzeki wciąż czekają na nowe technologie, które pozwolą ominąć ten dylemat.
Jeszcze nie dodano komentarza!