Elektrownie wodne, choć niezbyt duże, mogą działać także w dużym mieście. Turbiny zasila nie woda z rzeki, ale ta, która płynnie rurami kanalizacyjnymi. W obu przypadkach chodzi o takie samo wykorzystanie siły grawitacji.
Eksperymentalną instalację wdrożono w Portland. W ciągu rur kanalizacyjnych zainstalowano cztery specjalne segmenty opracowane przez firmę LucidEnergy, w których znajdują się turbiny wodne podłączone do generatorów, umieszczonych bezpośrednio nad rurą. Przepływająca rurą woda obraca je i produkuje prąd.
Aby instalacja miała uzasadnienie, robi się ją w miejscu, gdzie rurociąg podąża w dół, a strumień wody napędzany jest siłą grawitacji i nie potrzeba pomp, które same zużywają prąd. Jej przewagą jest fakt, że w przeciwieństwie do rzek, tutaj poziom przepływu wody jest stały, co zwiększa sprawność instalacji.
Prąd wytworzony w portlandzkich kanałach trafia do sieci – rocznie jest to 1,1 GWh, co wystarcza na zasilenie 150 domów. Stąd całe przedsięwzięcie finansuje się samo, na bazie 20-letniej umowy odbioru energii podpisanej z miejscowym zakładem energetycznym. Wedle założeń, w tym czasie instalacja ma przynieść 2 mld dol., co zwróci koszt inwestycji wraz z finansowaniem i kosztami utrzymania oraz pozostawi nadwyżkę dla inwestorów. A żywotność instalacji jest większa niż 20 lat.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Fajny pomysł, jestem ciekaw jak wypadnie pilotaż głownie ze względu na wybór kanalizacji. W Ameryce kanalizacja służy również do transportu frakcji biologicznej odpadów (młynki w zlewach) a nawet bez tego kanalizacja przejawia tendencje do zaszlamiania. Chyba, że wybór padł nie na kanalizacje komunalna (z odchodami) a ogólnospławną – zmywającą nieczystości po opadach z dróg. Ta druga jednak zależna jest od opadów.
Drugi problem jaki mi się nasuwa to utrudniona inspekcja z wykorzystaniem robotów.