Skip to main content

Elektryczne auta pojadą na szynach

Kto nie zna zabawkowych wyścigów Slot Cars (chociaż może nie z nazwy). To zwinięty w ósemkę tor do jazdy elektrycznymi samochodzikami, które pobierają prąd z szyny ciągnącej się na całej długości toru – największa sztuka to nie wypaść na zakręcie i nie odczepić się od źródła mocy. Produkt niby dla dzieci, ale Szwedów zainspirował do zbudowania prawdziwej elektrycznej drogi.

Nazywa się eRoadArlanda i jest prototypem o długości 2 metrów. Drogowcy po środku jezdni wycięli w asfalcie rowek, do którego wpuścili dwie linie napięcia przypominające te ze Slot Cars (podobne rozwiązanie stosowane jest też w tramwajach jeżdżących bez wiszących linii trakcyjnych w Orleanie i Torus). Działa to jak w zabawkowych wyścigach: kiedy czujnik elektrycznego auta wykryje na drodze taką szynę, z podwozia wysuwa ramię, poprzez które zaczyna pobierać prąd.

W pierwszej kolejności rozwiązane zostały kwestie bezpieczeństwa, tak aby nie zostali porażeni ludzie czy też zwierzęta przechodzący przez taką drogę. Szyna widoczna na jezdni jest uziemiona, a sama linia zasilająca ukryta jest znacznie głębiej. Poza tym to inteligentny system i prąd płynie tylko wówczas, kiedy jedzie tu samochód. Jednym słowem, jak przekonują autorzy projektu, aby doznać porażenia trzeba się postarać: wskoczyć na jezdnię zaraz za przejeżdżającym autem i chodząc na czworaka dłubać widelcem w szynie. Znacznie łatwiej o zwykły wypadek drogowy.

Szyna odporna jest także na deszcz (dzięki systemowi odwadniania) oraz drobne obiekty, takie jak żwir czy piasek – nie jest tylko wyjaśnione, czy dobrze działa w czasie śnieżyc i przy oblodzonej drodze.
Tor pomiędzy sztokholmskim lotniskiem Arlanda a centrum logistycznym Rosersberg powstał po kilku latach testów i będzie obsługiwał ruch ciężarówek. eRoadArlanda koncepcyjnie podobny jest do kilku innych projektów, m.in. eHighway Siemensa, gdzie nad drogą wisi jednak trakcja, a wyczuwając ją samochody podnoszą pantograf (ona też jest testowana na drodze z lotniska do centum logistycznego). Zgrabniej wygląda z kolei rozwiązanie zaproponowane przez izraelski startup ElectRoad, który zaproponował zatapianie kabla w jezdni i indukcyjne ładowanie autobusów.

Szwedzi bardzo poważnie traktują swój projekt – do połowy wieku kraj chce być zero-emisyjny pod względem CO2, a drogi do dzisiejszego bilansu dokładają 30 proc. dwutlenku węgla. Według szacunków eRoadArlanda, elektryfikacja 20 tys. km dróg kosztowałaby około 10 mld euro.

/Fot: eRoadArlanda//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.