Skip to main content

Energia pływów morskich zasili Holandię

Nie tylko energia fal morskich, ale także przypływów i odpływów ma być poważnym źródłem prądu w Holandii. Na pierwszy ogień idzie Zachodnio Fryzyjska wyspa Ameland, która skorzysta ze zmiany poziomu wody w tzw. Morzu Wattowym, które oddziela od Morza Północnego.

Będzie to miejsce pierwszych testów nowej technologii TidalKite opracowanej przez firmę SeaQurrent. Jest to rodzaj podwodnego latawca o kształcie ramy z dziesięcioma skrzydłami, który potrafi zebrać znacznie więcej energii niż istniejące technologie pływowe. Za pomocą bardzo mocnej liny jest przytwierdzony do zakotwiczonego na dnie hydraulicznego konwertera (PTO), który energię kinetyczną przekształca w elektryczną. Dzieje się to za sprawą siły ciągnącej generowanej przez latawiec poruszający się w górę i w dół. W ten sposób uruchamiany jest biodegradowalny płyn roboczy wprawiany w ruch obrotowy, który napędza generator do produkcji prądu. Stamtąd podmorskim kablem doprowadzony jest do sieci elektrycznej.

Twórcy technologii przekonują, że dzięki innowacyjnej konstrukcji TidalKite jest opłacalnym do wdrożenia w dużej liczbie lokalizacji na całym świecie. „To rozwiązanie przełomowem jeśli chodzi o koszty energii elektrycznej wytwarzanej z energii pływów”, zapewniają założyciele SeaQurrent. Z tego właśnie względu postanowili wykorzystać go Holendrzy z Ameland, która do 2035 roku chce stać się neutralna pod względem emisji CO2. Wyspiarze mają już dużą farmę solarną, w którą zainwestowało wielu mieszkańców, ale nie chcą stawiać wiatraków, które popsułyby wyjątkowy krajobraz. Latawce pływowe są od nich droższe, ale przypływy i odpływy morzą są regularną siłą naturalną, co sprawia, że produkcja prądu jest znacznie bardziej przewidywalna niż ze słońca czy wiatru.  

/Fot: //

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje