Elektryczne rowery cargo to najbardziej atrakcyjna z dotychczasowych alternatywa dla samochodu. Są bardzo funkcjonalne – można nim zawieźć dzieci do przedszkola albo przywieźć zakupy ze sklepu. Dlatego kolejne europejskie kraje uruchamiają programy dofinansowania ich zakupu. Polska jedzie w tyle peletonu.
Polska wyłamuje się z tego trendu, bo rząd rowerów elektrycznych nie potraktował poważne. Tworząc w 2021 roku program Mój Elektryk przewidział, że można dostać dofinansowanie na zakup nie tylko aut czy motorów, ale także motorowerów, skuterów, a nawet trój- i czterokołowców. Rowerów jednak nie uwzględnił, o co dziś stara się rosnąca branża polskich producentów jednośladów. Tymczasem przykładów, z których można czerpać nie brakuje. Poniżej kilka z nich:
- Austria – 900 euro przy łącznym budżecie 167 mln euro
- Niemcy – 2,5 tyś. euro ale tylko dla firm i jednostek publicznych
- Włochy – 2 tyś. euro tzw. ulgi podatkowej dla firm i stowarzyszeń, równolegle wprowadzony został system wsparcia dla wszystkich rowerów w kwocie 750 euro
- Holandia – duże ulgi podatkowe dla firm inwestujących w rowery cargo
- Norwegia – 25 tyś. koron (ok 10 tyś. zł) wsparcia dla instytucji publicznych
- Portugalia – 1,5 tyś. euro zarówno dla osób fizycznych jak i prawnych
Brak podobnych, kompleksowych rozwiązań nie oznacza jednak, że w Polsce nie można liczyć na dofinansowanie przy zakupie rowerów. W Europie znacznie bardziej niż same kraje we wsparcie elektrycznych pojazdów cargo angażują się władze samorządowe. Szczególnie widać to na przykładzie Niemiec, gdzie programy wsparcia uruchomiła ponad połowa krajów związkowych:
- Badenia-Wurtenbergia (2,5 tyś. euro)
- Berlin (2 tyś. euro)
- Brandenburgia (4 tyś. euro)
- Hesja (1 tyś. euro)
- Nadrenia Północna-Westfalia (2,1 tyś. euro dla firm i 4,2 tyś. dla instytucji publicznych)
- Saara (2 tyś. euro)
- Saksonia (1,5 tyś. euro)
- Turyngia (3 tyś. euro)
Drugim krajem, w którym regiony aktywnie włączyły się we wsparcie rowerów cargo są Włochy. Tu na dofinansowanie można liczyć w Abruzji (300 euro), Marche (500 euro), Piemoncie (1 tyś. euro), Dolinie Aosty (500 euro), a Emilia Romania dopłaca 20 eurocentów za każdy przejechany kilometr (dotyczy to instytucji publicznych). Na tym jednak nie koniec, bo zakup rowerów w Europie nie mniej aktywnie wspierają same miasta. Z danych European Cyclist Federation wynika, że takich programów jest 71. Zaczynają się od niewielkich kwot takich jak 100 euro w Bordeaux czy Bari, aby sięgać 1,5 tyś. w Mediolanie i Freising, 1,6 tyś. euro w Erlangen, a nawet 30 tyś. koron (2,65 tyś. euro) w norweskim Stavanger.
Także w Polsce pojawiły się już podobne inicjatywy, chociaż nie ograniczone do cargo, ale wszystkich rowerów elektrycznych. Jako pierwsza podjęła je Gdynia, a pod koniec maja tego roku podobny program uchwaliły władze Białegostoku. Kwota dofinansowania jest podobna – 2,5 tyś. zł co bardziej dostosowane jest do zakupu roweru zwykłego niż cargo – większą słabością jest jednak ograniczony budżet. W Gdyni w pierwszym roku pieniędzy starczyło dla 40 dotacji, a w kolejnym 80. W Białymstoku jest już znacznie bogaciej, bo miasto przewidziało budżet, który dofinansuje 300 zakupów. Doświadczenie Gdyni wskazują jednak, że to i tak za mało – przy pierwszym naborze wniosków zgłosiło się bowiem 1,1 tyś. osób.
/Fot: News Oresund//
Jeszcze nie dodano komentarza!