Takie rozterki mają w Nowym Jorku, który jest kolejnym po Londynie, Sztokholmie i Mediolanie mieście szykującym się do wprowadzenia opłaty kongestyjnej za wjazd do centrum. Wiele miast, które dopiero myśli o zamykaniu centrum prowadzi zawczasu analizy i rozważania jakie mają to być stawki.
W swoim raporcie Congestion Pricing in NYC: Getting It Right zawarli je planiści New York City’s Regional Plan Association. Rozważają jak dozować stawki, aby odpowiednio przykręcić strumień samochodów zjeżdżających w dół Manhattanu poniżej 60-tej ulicy, czyli na wysokości południowego skraju Central Parku, gdzie pojawi się płatna strefa. Częściowe opłaty za wjazd działają jednak już dziś. Pobiera się je za przejazd przez most w czasie godzin szczytu – to około 12,5 dolara za wjazd i wyjazd. I to jest właśnie punkt wyjścia do analiz.
Raport przedstawia w jaki sposób kilka różnych dwukierunkowych opłat za przejazd zmieni ruch w mieście. Z jednej strony dwukierunkowa opłata 6,12 dolarów zwiększyłaby prędkość ruchu o ponad 10 proc., ale gdyby ją podwyższyć do 9,18 dolarów, Manhattan przyspieszyłby o 15 proc. Pełne ceny obowiązywałyby tylko w godzinach szczytu w dni powszednie: między 6 rano a 10 rano, a następnie między 14 a 20.
Raport nie zawiera rekomendacji, której ceny należy użyć, ale twierdzi, że opłata powinna się różnić w zależności od wielkości pojazdu i pory dnia. Jedynie taksówki powinny być zwolnione z opłat. Raport sugeruje też na końcu, że przy ustalaniu stawek należy przyjąć odwrotny tok rozumowania: władze miast powinny przyjąć cele dotyczące ograniczenia ruchu, a następnie dostosować do niego efektywnie działające stawki.
Nie można przy tym zapominać, że w grę wchodzi zebranie opłat o wartości przeszło miliarda dolarów, a środki te mają zostać przeznaczone na inwestycje w transport publiczny, przede wszystkim metro. Dlatego sprawę zysków finansowych i ograniczenia ruchu samochodowego trzeba dobrze wyważyć.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!