Jeszcze kilka lat temu tory kolejki w pobliżu domu raczej nie przysparzały mu wartości. Dziś zrobiło się całkiem odwrotnie. Bliskość transportu publicznego, a przede wszystkim tego szybkiego, szynowego, to jeden z kluczowych czynników zwiększenia wartości mieszkania. Wykazała to Trulia, firma zajmująca się badaniem rynku nieruchomości, analizując ceny apartamentów w Los Angeles na przestrzeni minionych pięciu lat.
Z badań wynika, że średnia premia za bliskość transportu to około 4,2 proc. Najbardziej cenione jest metro, które od 2013 roku stało się prawdziwym sloganem reklamowym i ma przyciągać potencjalnych kupców. Wzdłuż linii kolejki ceny też najbardziej rosną. Nie każda linia jest jednak równie atrakcyjna – najbardziej zyskały mieszkania we wschodniej części miasta wzdłuż Gold Line. Trzeba przy tym wziąć też pod uwagę, że Los Angeles jest w trakcie wartego 120 mld dolarów szerokiego programu inwestycji w transport publiczny, który ożywia poszczególne dzielnice tam gdzie polepszenie jakości przejazdów jest najbardziej odczuwalne.
Zwyżki cen nie rozkładają się też równo, jeśli chodzi o różne typy nieruchomości. Kiedy Trulia podzieliła mieszkania na cztery grupy cenowe – od najtańszych, do najdroższych – od razu w oczy rzuciło się, że premia nie dotyczy tych topowych, luksusowych nieruchomości, gdzie wciąż obowiązuje zasada: im bliżej torów, tym mniej fajnie, więc taniej. Mieszkańcy tego typu domów i apartamentów po prostu z założenia korzystają z samochodu i nie dostrzegają pozytywnych aspektów transportu publicznego.
Inaczej jest w pozostałych trzech grupach, wśród których najbardziej wybija się druga ćwiartka, reprezentująca tańsze domy średniej klasy. Tutejsi mieszkańcy to przede wszystkim młodsi ludzie, którzy częściej poruszają się po mieście, niż najubożsi, żyjący bliżej własnej dzielnicy, a z drugiej strony częściej, niż zamożniejsi, korzystają z transportu publicznego zamiast własnego auta.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!