Berlin od dawna był chwalony za sprawna komunikację miejską oraz system tras rowerowych. Ale do kwestii ograniczenia ruchu samochodowego, na tle innych europejskich metropolii, podchodził bardzo ostrożnie wręcz zachowawczo I stolica Niemiec nie był tu jakimś ewenementem, podobnie działały inne niemieckie miasta. Dopiero dwa lata temu miasto ruszyło z pierwszym testowym projektem bezsamochodowej ”Fridrichstraße”. Minęło kilka miesięcy i w mieście zaczęła się dyskusja nad bardzo radykalną koncepcją ograniczeniem ruchu samochodowego na ogromnej przestrzeni wewnątrz Ringbahn, czyli o powierzchni większej niż Manhattan. Ta sytuacja dobrze pokazuje podejście Niemców do zmian w mieście
Cytowany przez Spiegla Philine Gaffron, główny inżynier w Instytucie Planowania Transportu i Logistyki na Politechnice w Hamburgu tłumaczy to tak: „Zasadniczo uważam, że ważne jest, by nim ruszą koparki i wielkie zmiany w mieście, warto zobaczyć, jak to działa na miejscu w fazie testowej”. I przywołuje przykłady miast hanzeatyckich, gdzie zanim na ulicę wjechał ciężki sprzęt i zaczęła się mocna przebudowa miasta w kierunku stworzenie większej przestrzeni dla pieszych i rowerzystów, zmiany w ruchu i komunikacji wypróbowano na Jungfernstieg.
Podobnie podchodzi do tego Jörg Knieling, ekspert ds. zrównoważonego planowania urbanistycznego na Uniwersytecie w Hamburgu: “W przypadku projektów w sektorze transportu, które zawsze polaryzują ludzi, miękkie wprowadzenie poprzez uczestnictwo i eksperymenty ma sens, bo łagodzi konflikty i zapobiega konfrontacji”.
Dlatego Berlin “sprytnie” wykorzystał pandemię do zamknięcia ulic i zrobienia na nich tymczasowych ścieżek rowerowych. Wiele z nich służy w ten sposób do dzisiaj. Ograniczać ruch samochodowy można w różny sposób – od zamykania dla nich całego centrum (jak w Gandawie) po ograniczanie prędkości maksymalnej do 20 km/h (jak w Wiedniu). Wśród fachowców panuje konsensus, że przestrzeń miejska musi być na nowo podzielona ale tak, by poprawiła się jakość życia wszystkich mieszkańców, anie tylko tych bez samochodów. Dotychczasowe doświadczenia w tworzeniu „stref bez samochodów” pokazują, że obawy mieszkańców koniecznie trzeba brać serio. I uczyć się z nich. O sukcesie, bądź porażce podjętych działań zadecyduje to jak „wartościowe” okażą się one dla mieszkańców. Dlatego Niemieccy urbaniści obserwują, jak to działa na innych podwórkach, ale po to by danych rozwiązań nie kopiować 1:1. Bo uważają, że o sukcesie bezsamochodowych metropolii decyduje to, czy miasto zaproponuje jakąś alternatywę dla nich.
Jeszcze nie dodano komentarza!