Tory kolejowe wjeżdżające do centrum to zarazem dobrodziejstwo i przekleństwo miast. Z jednej strony gwarantują dostęp do najbardziej efektywnego środka komunikacji metropolitalnej, ale jednocześnie są w stanie skutecznie rozciąć miasto na części i popsuć otoczenie. Dlatego w miastach podejmuje się inicjatywy, aby tory sprawnie okiełznać.
Najbardziej znanym pomysłem wprowadzonym w ostatnim czasie jest Luchtsingel, kładka kolejowa położona w niedalekim sąsiedztwie dworca Rotterdam Centraal. Zaprojektowana przez studio architektoniczne Zones Urbaines Sensibles rozgłos zyskała przede wszystkim jako projekt crowdfundingowy – akcja przyciągnęła 8 tys. osób, a każdy ofiarowując 25 euro mógł wpisać swoje nazwisko na jednej z desek, którymi wyłożone są balustrady.
Najistotniejsza jest jednak funkcjonalna strona żółtego pomostu przeznaczonego wyłącznie dla pieszych. Ta drewniana konstrukcja o długości 390 m, wyposażona w rondo, rozprowadza ludzi w trzech kierunkach. W ten sposób łączy trzy rozdzielone od siebie części miasta: na północy torów Agnieseburt, a na południu centrum, rozcięte dodatkowo szeroką trasą ulicy Coolsingel.
Nieco inne podejście do oswajania torowiska prezentują Skandynawowie. Wychodzą z założenia, że najlepszym miejscem, które je zatrze w miejskiej przestrzeni, a ich przecinanie uczyni niezauważalnym, jest sam dworzec. W ten właśnie sposób główną stację kolejową przebudowują w szwedzkim Västerås. Dworzec ma się rozciągać nad torami, jak rodzaj szerokiego pomostu. Rozpięta płaszczyzna nada mu lekkości, a przy tym zwiększy zasięg (pow. ok 12 tys. mkw), przez co zagarnie dużą część miasta.
Jeszcze umiejętniej tory da się wtopić w całkiem nowo powstającą zabudowę. Tak jest w duńskim Frederikssund. Powstające tu Vinge City całe będzie zbudowane wokół stacji kolejowej. Ma formę stadionu górującego nad torami, co sprzyja łatwemu przemieszczaniu się pomiędzy obiema stronami oraz zaciera podziały jakie w sposób naturalny tworzy kolej. Stanowi przy tym ogniskowy punk osiedla, bo w tym właśnie miejscu tory krzyżują się z szerokim pasem terenów rekreacyjnych ciągnącym się przez całe miasto.
Wśród dużych miast największym rozmachem wykazał się za to burmistrz Toronto, proponując aby tory kolejowe ciągnące przez środek miasta przykryć parkiem o powierzchni 8,5 ha. „Wielkie miasta mają wielkie parki. Toronto się rozwija i musimy stworzyć przestrzeń publiczną, z której kolejne pokolenie będą dumne. To ostatnia szansa na stworzenie przyjaznego miejsca w centrum miasta”, podkreśla burmistrz miasta John Tory. Już dziś w Toronto mówi się, że będzie to ich własna wersja Central Parku.
/Fot: Zones Urbaines Sensibles//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Burmistrz Toronto ma rację, tory przykryć betonowymi łukami i zasypać.