W Polsce w zeszłym roku zginęło 2,24 tys. osób w wypadkach, w Japonii ofiar śmiertelnych było o 400 więcej. Tyle, że w Japonii żyje ponad trzy razy więcej ludzi. W zeszłym rok liczba ofiar wróciła do roku 1948, czyli do stanu na długo sprzed narodzin „cudu japońskiej motoryzacji”. I nie chodzi tu o jakieś naturalne predyspozycje Japończyków do ostrożniejsze jazdy. W latach 60’ ulice japońskich miast były tak niebezpieczne, że to co się na nich działo nazwano “wojną na drogach”. Roczna liczba ofiar przekroczyła liczbę ofiar pierwszej wojny chińsko-japońskiej toczonej w latach 1894-1895. W przeliczeniu na tysiąc mieszkańców było ich o połowę więcej, niż dzisiaj jest w Polsce. Od tamtej pory kraj i obywatele wykonali ogromną pracę. Z czego wziął się ten sukces?
Pociąg jako efektywna alternatywa
Od czasu uruchomienia w 1964 roku pierwszego na świecie superszybkiego pociągu Shinkansen, Japonia słynie z częstotliwości, niezawodności i szybkości swoich usług kolejowych. Pociągi międzymiastowe kursują tak szybko i często, że jazda samochodem często nie ma sensu. Aż 15 pociągów na godzinę wyjeżdża z Tokio do Osaki, z których wiele pokonuje 332-kilometrową podróż w mniej niż dwie i pół godziny. W samochodzie podróż zajmuje nawet sześć godzin.
Wygoda i bezpieczeństwo bezcenna
Wielu Polaków wybiera samochód nie tylko ze względu na bardziej elastyczny dojazd, ale niższe koszty, szczególnie jeśli jedzie nim więcej osób. I faktycznie jeśli podróżujesz z rodziną na duże odległości Shinkansenem, to koszt jest wyższy niż korzystanie z samochodu. Ale mimo to wielu Japończyków decyduje się na korzystanie z pociągu. W 2019 roku japońskie pociągi zrobiły 13 razy więcej pasażerokilometrów (jednostka miary przewozowej uwzględniająca odległość i liczbę przewiezionych pasażerów w danym czasie) niż na przykład koleje amerykańskie. I to pomimo tego, że populacja USA jest 2,5-krotnie większa.
W mieście samochód to ostateczność
Choć Japonia jest największym producentem samochodów na świecie, przypadających na jednego mieszkańca, to zdecydowaną większość z nich sprzedaje zagranicą. To efekt tego, że sami Japończycy z samochodu korzystają kiedy jest taka konieczność. Ze względu na ograniczone terytorium wyspiarskiego kraju, miasta są bardzo gęsto zabudowane. A jednocześnie dobrze rozwinięty system transportu publicznego wspiera ich mobilność mieszkańców daleko wschodniego kraju. Przykładowo tokijskie metro z 285 stacjami przewozi ponad dwa razy więcej pasażerów dziennie, niż metro w Nowym Jorku. Tokio jest dużo większym miastem niż Warszawa, miasto cztery razy więcej powierzchni niż stolica Warszawy, ale posiadana sieć podziemnych kolei jest osiem razy bardziej rozbudowana.
Nie ma parkowania na ulicy
W Japonii właściciele samochodów muszą uzyskać shako shomei sho. To jest rodzaj certyfikatu potwierdzającego, że mieszkaniec japońskiej metropolii zapewnił sobie miejsce do przechowania swojego pojazdu na noc w miejscu zamieszkania lub w garażu. Pozostawienie go na ulicy nie wchodzi w grę. Koszty i kłopoty związane z tym wymogiem, odstraszają od posiadania samochodu i zachęcają do podróżowania innymi środkami transportu, takimi jak transport publiczny lub rower.
Lepsza widoczność
Brak zaparkowanych samochodów pomaga również w tworzeniu ulic przyjaznych pieszym z tętniącą życiem mieszanką obiektów handlowych i handlowych. Polityka zakazu parkowania pośrednio poprawia bezpieczeństwo na ulicach, odciągając ludzi od kupowania samochodów, co samo w sobie przeciwdziała już wypadkom. Co więcej, brak parkingów ulicznych działa jak doładowana forma światła dziennego, poprawiając widoczność dla kierowców, pieszych i rowerzystów na skrzyżowaniach, zwiększając bezpieczeństwo
Jeszcze nie dodano komentarza!