Jednym z elementów strategi klimatycznej Baracka Obamy jest wprowadzenie nowego nasadzenia lasów – dziś w USA jest przez nie przechwytywane około 13 proc. emisji CO2. W politykę poprawy klimatu mają się jednak włączyć także miasta. Zamieszkuje w nich 80 proc. Amerykanów, dlatego ich udział jest niezbędny. I nie chodzi tu tylko o masowe sadzenie drzew.
Istnieją cztery główne kierunki działań jakie powinny podjąć się metropolie aby stać się „climate-smart”:
– Połączenie: rozwój stref zieleni i szlaków, tak aby przemieszczać się oraz robić zakupy można było na rowerze lub pieszo. Zmniejszy się wykorzystanie samochodów.
– Ochrona: formowanie naturalnej linię brzegowej mórz i rzek tak, aby w jak największym stopniu absorbowała sztormy i powodzie wywołane rozchwianiem klimatu.
– Chłodzenie: zwiększenie zasięgu parków i zwiększenie nasadzenie drzew co zmniejszy uciążliwości związane z falami upałów.
– Wchłanianie: modernizacja zbiorników wodnych w parkach i na terenach zielonych, tak aby miały jak największe możliwości wchłaniania wody deszczowej w czasie ulew, co prowadzi nie tylko do zalania miasta, ale także zanieczyszczenia rzek i akwenów.
Są już zresztą miasta, które już wdrażają tego typu rozwiązania. W Chicago i na przedmieście Seatle stosuje się już narzędzia do modelowania, które pozwalają wytyczać nowe szlaki komunikacyjne dla pieszych oraz odciążyć ruch na trasach dojazdowych. Po huraganie Sandy Nowy Jork przebudowuje nabrzeże, aby mogło zaabsorbować prawie 2 mln litrów wody, a w Los Angeles tworzy 900 mil „zielonych alei”, które zintegrują miasto i odbudują zasoby wody.
Jeszcze nie dodano komentarza!