„Nie ma opcji”, aby Paryż po epidemii wrócił do dawnej rzeczywistości zdominowanej przez auta – to zdecydowana deklaracja mer miasta, Anne Hidalgo. Złożyła ją na specjalnej sesji rady miejskiej poświęconej przywracaniu Francji po epidemiologicznej izolacji. Anne Hidalgo nie chce zmarnować tego, co dokonała w ostatnich latach zmniejszając znaczenie aut, na korzyść bardziej zrównoważonych środków transportu.
Ryzyko jest o tyle istotne, że gdy życie znów zacznie się żwawo toczyć, a jednocześnie utrzymane zostaną zasady zachowania dystansu społecznego, nowa rzeczywistość może skłaniać ludzi do korzystania z transportu indywidualnego. Świetnie jakby to były rowery, ale raczej spodziewany jest wzrost ruchu samochodów osobowych. Będą zyskiwać na popularności w sytuacji, gdy ograniczona przepustowość transportu publicznego zniechęci mieszkańców do tłoczenia się w metrze i autobusach – Holendrzy niedawno wyliczyli, że aby zachować 1,5 metra dystansu społecznego w komunikacji miejskiej pasażerów musi być 75 proc. mniej niż przed epidemią.
„Mówię z całą stanowczością: nie ma możliwości, abyśmy pozwolili sobie na nową inwazję samochodów i zanieczyszczeń. To tylko pogorszy kryzys zdrowotny. Zanieczyszczenie samo w sobie jest już zagrożeniem, a zanieczyszczenie połączone z koronawirusem jest szczególnie niebezpiecznym koktajlem. Nie można więc przyjąć myślenia, że przyjazd samochodem do centrum miasta jest jakimkolwiek rozwiązaniem. To może tylko pogorszyć sytuację.”, zapowiedziała Anne Hidalgo, która nie rzuca słów na wiatr. Już na początku epidemii naukowcy z Harvardu wykazali bowiem, że wzrost zanieczyszczenia cząstkami zawieszonymi zaledwie o 1 mikrogram na metr sześcienny może zwiększyć ryzyko śmierci osoby cierpiącej o 15 proc. Zanieczyszczenie powietrza zaostrza też schorzenia, takie jak astma, które mogą zwiększać ryzyko śmierci spowodowanej Covid-19.
Anne Hidalgo, która przez pierwszą kadencję mocno ograniczała ruch samochodowy w mieście – m.in. stawiała bariery wjazdu do centrum, zwłaszcza dla starszych, mniej ekologicznych aut, przebudowywała i wyłączała z ruchu ulicę oraz uspokajała ruch – na razie nie przedstawiła szybkich recept, poza apelem aby każdy kto może kontynuował pracę zdalną z domu.
Program inwestycji w transport publiczny jest bardzo ambitny – 23 mld euro mają zwiększyć przepustowość metra o 40 proc. – ale rozłożony na lata. Szybciej można by wprowadzić środki ekologicznej mikrokomunikacji, takie jak m.in. rowery elektryczne, które mogą być lepszą alternatywą dla kierowców. Miasto już od dawna ma program ich upowszechniania, a obecna sytuacja sprawia, że nasisk na promocję rowerów w ogóle tylko się zwiększy. Anne Hidalgo na sesji rady wspominała zresztą o tworzeniu velostrad, które przecinając miasto pozwolą na szybki przejazd z obrzeży do centrum. To jej sztandarowy Plan Velo, który teraz może nabrać przyspieszenia. Wyjściem przynajmniej czasowym, mogłaby być też zmiana funkcjonowania kilku istniejących już korytarzy transportowych, tak aby chociaż przejściowo zarezerwować je tylko dla rowerzystów – takie projekty znane są np. ze szwedzkiego Malmo, a obecnie po podobne rozwiązanie sięga także Mediolan.
Promocji rowerów z pewnością sprzyjać będzie aura. Lato to jednak kolejna fala tłoku związana ze wzrostem ruchu turystycznego, który przewija się przez paryskie metro. Z podobnym problemem ciasnoty w środkach miejskiej komunikacji Holendrzy chcą sobie radzić dając priorytet na przejazd poszczególnym grupom zawodowym, dla innych wyznaczać specjalne godziny poza szczytem, a nawet ograniczać korzystanie z transportu publicznego dla tych, którzy jeżdżą „bez wyraźnego powodu”.
/Fot: Luc Mercelis//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!