Dwa tygodnie temu publikowaliśmy bardzo optymistyczne dane autorstwa Centre for Research on Energy and Clean Air (CREA) na temat smogu. Według organizacji średni poziom zanieczyszczenia dwutlenkiem azotu (NO2) spadł o około 40 proc., a poziom zanieczyszczenia pyłem zawieszonym (w ciągu ostatnich 30 dni) udało się zmniejszyć o 10 procent. To oczywiście był efekt lockdownu spowodowanego walką z Covid-19 oraz spadkiem między innymi zapotrzebowania kierowców na ropę o około 33 proc. Dobre dane na temat czystości powietrza, którym oddychamy cieszyły, ale równocześnie wydawało się, że po odmrożeniu gospodarki cały ten efekt może zostać zniweczony. Tymczasem jak donosi tygodnik „The Economist”, wcale tak być musi i jest szansa, że przynajmniej część pozytywnych zmian związanych ze zmniejszeniem smogu w powietrzu uda się utrzymać w dłuższym terminie. A wszystko przez postępujący homeoffice. Liczba osób korzystających z takiego trybu pracy i nie dojeżdżających do pracy może wzrosnąć z 5 proc. (przed wybuchem epidemii) do 30 proc. (w roku 2021, gdy praca wróci do normy).
Według brytyjskiego urzędu statystycznego (Office for National Statistics) w grudniu ubiegłego roku, tylko jeden na 20 pracowników w Wielkiej Brytanii pracował zdalnie. Epidemia przyśpieszyła trend, który dotychczas rozwijał się niezbyt dynamicznie. Jak gdy na początku epidemii, skala ograniczeń w funkcjonowaniu gospodarki nie była oczywista i firmy próbowały oddelegować część pracowników do pracy zdalnej, wiele osób nie chciało znaleźć się w tej grupie, w obawie przed przewidywanymi (słusznie lub nie) konsekwencjami. Teraz gdy lockdown dobiera końca i można powoli wracać do pracy, prawie nikt się do tego nie pali. Ponad połowa Brytyjczyków woli obecnie pracować w domu, a jedna trzecia twierdzi, że możliwość pracy zdalnej będzie dla nich ważnym czynnikiem wyboru kolejnego zatrudnienia. Dla firm to oznacza dużą redukcją kosztów związaną z używaniem mniejszej powierzchni biurowego oraz oszczędnością czasu potrzebną na dojazdu i zwiększeniem efektywności pracy. Dlatego będa zainteresowane pozostawieniem jak najwiekszej ilości pracowników w trybie homeoffice.
Ci co chętnie wróciliby do biur, kierują się głównie chęcią osobistego kontaktu ze współpracownikami. Postawieni w sytuacji, gdy mieliby wrócić sami podczas, gdy inni nadal pracowaliby zdalnie, wykazują już znacznie mniejszy entuzjazm. Może się też okazać, że nie będą mieli specjalnego wyboru, jeśli firmy zrezygnują z kosztowych siedzib w centrach miast, co przewiduje Jes Staley z banku Barclays. Zaletą takich siedzib były bezpośrednie interakcje między ludźmi. Gdy tego zabraknie, siedziba może okazać się zbędna. Rezygnacja z kosztownej nieruchomości oznaczałaby dla firm sporą oszczędność, ale praca zdalna otwiera również przed nimi inne, nowe możliwości. Gdy przestaje się liczyć dystans geograficzny można rekrutować ludzi w dowolnym miejscu poza granicami miasta i zlecać zadania, tam, gdzie okaże się to najefektywniejsze.
Swietny artykul! Bardzo przydalyby sie linki do zrodel, zeby mozna bylo informacje poslac dalej do niepolskojezycznych kolegow z pracy 🙂