/Fot: IDuke//
W minionym tygodniu The Economist wywołał ferment obszernym esejem “A Planet of Subrurbs”, w którym przekonuje że na ziemi w dalszym ciągu dominować będzie rozwój przedmieści i nie jest to wcale zła opcja. Brytyjski tygodnik idzie pod prąd szeroko akceptowanej tezie, że świat znów zwraca się w stronę centrów miast.
W raporcie wydanym przez Urban Land Institute oraz PricewaterhouseCoopers możemy nawet przeczytać, że to jedna z najważniejszych tendencji nadchodzącego roku. Kluczowymi czynnikami tego procesu jest deindustrializacja przedmieści – wraz ze zniknięciem fabryk w świecie zachodu większość miejsc pracy przenosi się do centrum i blisko nich ludzie chcą mieszkać – oraz wchodzenie w samodzielne, dorosłe życie tzw. pokolenia Y, które preferuje życie w centrach miast. A jednak jak punktuje The Economist od hinduskiego Chennai, po amerykańskie Phoenix wciąż większą żywotnością cieszą się przedmieścia. Ludzie się bogacą i wszysktiego konsumują coraz więcej, także ziemi. Stać ich na większy spłachetek gruntu i chcą zyskiwać nieco prywatności. W rzeczywistości w Ameryce dynamika rozrostu przedmieści w ostatniej dekadzie spadła z 2 do 1 proc. i zbliżyła się do wzrostu miast (ten mieścił się między 0 a 1 proc.), ale obie linie nigdy się nie przecięły, a obecnie znów oddalają na korzyść przedmieści.
Wymieniane są co prawda takie miasta jak Londyn czy Tokio, które zaczęły drogę w kierunku silnej urbanizacji. Te metropolie mają jednak naturalne bariery rozrostu. W Japonii jest to demografia – starzejące się społeczeństwo nie ekspanduje już tak bardzo – a wokół stolicy Anglii rozciąga się pas lasów, które skutecznie hamują dalszy wzrost. Ciekawnym przykładem jest za to Toronto, także oplecione lasami, które ograniczają możliwość ekspansji. Trend do silnej urbanizacji potwierdzają zresztą także statystyki – centrum rośnie cztery razy szybciej niż peryferyjne dzielnice. A jednak jeśli spojrzy się szerzej na szacowany do roku 2036 wzrost całej prowincji Ontario trend jest już nieco inny. Podczas gdy samo Toronto może liczyć na 660 tys. nowych mieszkańców, to rozrost obszarów podmiejskich jest znacznie większy i charakteryzuje się dużo wyższą dynamiką sięgającą 140 proc. – poza stolicą ma przybyć 1,9 mln mieszkańców.
Wygląda więc na to, że nie mamy do czynienia z procesem nowej urbanizacji, ale raczej polaryzacji. Rozwijają się głównie centra miast i ich przedmieścia. Dzielnice znajdujące się gdzieś po środku zeszły na dalszy plan.
Jak w ciągu dwóch wieków rozwijała się Warszawa i 29 innych metropolii świata.