Kiedy auta staną się autonomiczne, problem ich prywatnej własności zejdzie na drugi plan – tak przynajmniej przekonują specjaliście IDEO, jednej z czołowych firm doradztwa projektowego. W ich przekonaniu nie tylko zacznie zanikać potrzeba posiadania własnych aut, ale także racje bytu zaczną tracić korporacje taksówkowe czy nawet Uber. Ich miejsce miałby zająć ride-sharing, który byłby odpowiednikiem dzisiejszego systemu publicznych rowerów (bike sharing).
IDEO przestawiło więc projekt jak mógłby wyglądać taki miejski pojazd. Czteroosobowe auto, które można by zatrzymywać np. po drodze do pracy – tak jak zatrzymuje się taksówkę, czy to „z rączki” czy przez aplikację. Każde z siedzeń byłoby niezależne. Można je wprowadzić w tryb prywatności, wyizolować się od reszty pasażerów i np. odbyć kilka rozmów video albo pomedytować.
Reszta pasażerów bez skrępowania będzie mogła rozmawiać nie przeszkadzając pozostałym, nad czym czuwać ma specjalna technologia akustyczna. Samochód byłby przy tym wyposażony w bagażnik wyglądający jak duża szuflada. Byłoby tu miejsce nie tylko na torby czy plecaki, ale także bieżące zakupy: część bagażnika pełniłaby funkcję chłodni.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Ten pomysł ogranicza się tylko do miasta i to jest jego największa wada. Już teraz nie czuję potrzeby posiadania auta w mieście poza kilkoma okazjami, takimi jak zakupy w centrach handlowych pod miastem (Bielany Wrocławskie) lub wyjazd do rodziny.
Pierwszy problem rozwiążą wypożyczalnie samochodów elektrycznych, które są planowane we Wrocławiu (http://wroclaw.naszemiasto.pl/artykul/wroclaw-miejska-wypozyczalnia-aut-elektrycznych,3795857,art,t,id,tm.html). Drugi problem rozwiąże albo carpooling albo własne cztery kółka. Autobusy z wieloma przystankami po drodze – a nie daj boże z przerwą „obiadową” w trasie – są mega niewygodne i męczące.