Początkowo wiele konsumentów pokpiwało z pomysłu zastąpienia mięsa roślinnym zamiennikami. A jednak ich twórcy – Impossible Foods i Beyond Meat – byli uparci i postawili na swoim. Stworzyli zamiennik i rozpowszechnili go na cały świat, wchodząc z nim nawet do fast foodów i inspirując innych producentów. Ale to tylko pierwszy etap. Niedługo na stoły może wjechać mięso hodowane na komórkach. Chodzi nie o roślinny zamiennik, ale prawdziwe mięso wyhodowane z biopsji komórek zwierzęcych (ale nie ze zwierząt poddanych ubojowi). Otrzymywane w ten sposób drób już trafia do restauracji w Singapurze czy USA. Klienci sobie je bardzo sobie chwalą. Barierą w jego upowszechnieniu są koszty. Dlatego ich twórcy – tacy jak Eat Just – pracują dziś nad obniżeniem kosztów jego produkcji. Wyzwań związanych z “mięsem z komórek” jest jednak więcej. Jak wiele nowych technologii, ma sporo przeciwników. Krytycy alternatywnego sposobu pozyskiwania białka nazywają powstające w ten sposób mięso „frankenfood”. Sondaże pokazują, że wielu konsumentów nie chce mieć nic wspólnego z „fałszywym” mięsem, preferując „prawdziwe”. Tyle, że w tym rozumowaniu tkwi błędne założenie. Bo jednocześnie konsumenci nie zdają sobie sprawy, że dostępnemu dziś mięsu w sklepach daleko jest do „prawdziwego” i „naturalnego” produktu. Kupują raczej pewne wyobrażenie na temat mięsa.
Za przykład można wziąć kurczaki. Dzisiejsze kurczaki w niewielkim stopniu przypominają ptaki, które jedli nasi dziadkowie. W latach pięćdziesiątych przeciętny kurczak rósł do około kilograma. Dziś ważą one prawie 3 kg. To jaką drogę przeszli producenci drobiu hodując takie kurczaki opisuje Biarn Kateman w książce “Meat Me Halfway”. Nie stało się to w wyniku doboru naturalnego. Mięsne koncerny postawiły na selektywną hodowlę, doprowadzając kurczaki do swoich biologicznych granic. W latach czterdziestych komitet hodowców drobiu w USA stworzył ogólnokrajowy konkurs, aby znaleźć to, co wspólnie nazwali „Kurczakiem Jutra”. Mieli oni wizję nowego rodzaju kurczaka „podobnego do indyka”. Po niedługim czasie ogłosili zwycięzcę. Ważył prawie 2 kg – dwa razy więcej niż przeciętny kurczak w tamtym czasie. Zaledwie 15 lat później ponad połowa komercyjnych kurczaków hodowanych w USA pochodziła bezpośrednio od tej rasy.
Ale jak twierdzi Kateman firmy drobiarskie zorientowały się, że wielkość kurczaków można jeszcze bardziej podkręcić. Z pomocą przyszły im firmy biotechnologiczne. Dzięki serii skomplikowanych krzyżówek zaczęli masowo “produkować” kurczaki, które przebijały zwycięzcę konkursu na „Kurczaki Jutra” o blisko kilogram. A metodę, którą wykorzystali do tego, opatentowali jako własność intelektualną. Oprócz hodowli kurczaków pod kątem cech fizycznych, takich jak wielkość i produkcja mięsa z piersi, producenci mięsa zaczęli hodować kurczaki pod kątem cech behawioralnych. Kurczaki trzymane są w wielkich przemysłowych fermach, w warunkach mający, jak najbardziej obniżyć koszty produkowania mięsa. Dlatego jak dowodzi Brian Kateman wybierane są te, które potrafią najlepiej przystosować się do niemal katatonicznej bierności, w której żyją. W hodowli chodzi o ograniczanie w jak największym stopniu wszystkich form ekspresji danego zwierzęcia. Jednocześnie są tak duże, że ich kości, więzadła i ścięgna z coraz większym trudem są w stanie utrzymać własny ciężar.
Podobnie wygląda to z krowami, które produkują teraz dwa razy więcej mleka niż 40 lat temu, co spowodowało poważne problemy zdrowotne i reprodukcyjne. Oprócz selektywnych technik hodowlanych naukowcy opracowali technologię edycji genów w celu zmiany cech zwierząt hodowlanych. Na przykład stworzyli wyjątkowo umięśnione świnie, które mają chudsze mięso, ale za to borykają się również z problemami reprodukcyjnymi i zwiększoną śmiertelnością. Wniosek jest prosty. Mięsem naturalnym można określać dziczyznę, którą je znikoma ilość konsumentów. Ale mięso z przemysłowej hodowli nie spełnia tego warunku. Podobnie jak mięso pochodzenia z chowu komórkowego. Ale w wyniku produkcji tego drugiego, nie cierpią przynajmniej zwierzęta. Tak więc wydaje się że przemysłowe hodowle istnieją dziś głównie przez “zasiedzenie rynku” oraz wciąż niższym kosztom produkcji mięsa. Ale to się będzie zmieniać. Dlatego analitycy przewidują, że globalna wartość rynku roślinnych zamienników mięsa do 2028 roku osiągnie 93 miliardy dolarów, do tego może dojść nawet warty drugie tyle warty rynek mięsa komórkowego.
Jeszcze nie dodano komentarza!