Miejskie farmy to temat dobrze już znany. Teraz przyszedł czas na coś mniej konwencjonalnego: las wypełniony drzewami owocowymi i orzechowymi, gdzie mieszkańcy ubogich dzielnic będą mogli rwać, ile im potrzeba. Taki projekt powstał w Atlancie.
Inicjatywa powstała na terenie starej plantacji pekanowej w dzielnicy Lakewood-Browns Mill w południowej części miasta. Początkowo był pomysł, aby powstało tu nowe osiedle mieszkaniowe, ale dzięki staraniom samego miasta, funduszu ochrony przyrody i – rzecz jasna – lokalnych organizacji non-profit i aktywistów, nieruchomość została zakupiona i przekształcona w największy w USA miejski las „do jedzenia”. Dziś na około 3 hekatrach dostępnych jest około 100 drzew owocowych i orzechowych, z których można zrywać figi, jabłka i śliwki, ale to dopiero początek. Nasadzenia trwają, a w przypadku wielu drzew trzeba poczekać kilka lat, aż zaczną owocować.
Co ciekawe, projekt nie był bardzo drogi. Budżet sięgał kilkuset tysięcy dolarów, które poszły głównie na zakup ziemi i obsadzenie jej dodatkowymi drzewami – zatrudnionych zostało do tego dwóch specjalistów, którzy jednocześnie zajęli się kształceniem uczniów i wolontariuszy na miejskich ogrodników. Jest jednak również bardzo duży ukryty koszt pracy. W inicjatywę zaangażowało się bowiem około tysiąca mieszkańców Atlanty, którzy na porządkowanie i zalesianie terenu poświęcili setki godzin.
To zaangażowanie jednak wróci wraz z owocami ciężkiej pracy. A dla Lakewood-Browns Mill to bardzo ważne, bo to dzielnica, gdzie co trzeci mieszkaniec żyje poniżej poziomu ubóstwa, a dostęp do świeżych produktów dla wielu jest marzeniem. W Atlancie i okolicach około pół miliona osób żyje na tzw. pustyni żywnościowej (food desert). Stąd jednym z najważniejszych celów władz jest doprowadzenie w 2021 roku do tego, by 85 proc. mieszkańców w zasięgu pół mili miało dostęp do świeżej żywności.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!