Pszczelarstwo nie kojarzy się z wielkimi innowacjami. A jednak rosnąca troska o żywotność rojów pchają ich opiekunów do tworzenia całkiem nowatorskich rozwiązań, które wpłynął na dobrostan pszczół. Takie jak ul z którego nie trzeba wyciągać plastrów miodu.
To pomysł autorstwa Stuarta i Cedara Andersonów, ojca i syna pochodzących z pszczelarskiego rodu. Punktem wyjście do stworzenia ich nowatorskiego ula Flow Hive były złe doświadczenia związane z podbieraniem miodu. To proces stresujący dla samych pszczół, który burzy ich codzienną pracę, a także naraża na zgniecenie. Nie jest to też przyjemne dla samych pszczelarzy. Pomyśleli więc o ulu, z którego plastrów miodu wyciągać nie trzeba.
Sercem i kluczowym elementem tej konstrukcji jest rama na której pszczoły gromadzą zapasy miodu. Znajdują się na niej bowiem już uformowane heksagonalne komórki charakterystyczne dla plastra miodu. Są zrobione z przezroczystego tworzywa sztucznego, niemniej pszczołom nie przeszkadza to w wypełnianiu ich miodem. Ściana frontowa ula jest zdejmowana więc można obserwować z zewnątrz jak wiele już go zgromadziły. Gdy przychodzi czas na zbiory w ramę wkłada się dźwignię, która po przekręceniu rozsuwa plaster, tak że heksagonalne komórki, a miód swobodnie spływa na dół, gdzie przy pomocy kranika można go łatwo zlewać do słoików (schemat działania w linku).
Ule nie są tanie – zaczynają się od 630 dol. w porównaniu do 350 zł za klasyczny – nie trzeba za to kupować miodarki do odwirowywania plastrów miodu i oszczędza się sporo pracy. Właściwie jak zapewniają twórcy można obsługiwać go bez wielkiego doświadczenia w pszczelarstwie, dlatego jest bardzo wygodny dla osób, które miód chcą produkować na własne potrzeby.
Popularność Flow Hive jest zresztą bardzo duża i od samego początku. Na uruchomienie produkcji uli ojciec i syn w lutym 2015 roku uruchomili kampanie crowdfundingową na Indiegogo. Chcieli zebrać 70 tys. dolarów, ale już po kwadransie na koncie było 250 tys. dolarów w postaci pre-orderów (zamówień uli), aby ostatecznie przebić poziom 2 mln dolarów – była to najszybsza i najbardziej udana zbiórka w historii Indiegogo. A później było tylko lepiej – zgodnie z ostatnimi informacjami Andersonowie zbudowali już 65 tys. uli, które trafiły do 130 krajów.
Jeszcze nie dodano komentarza!