Popołudnie na rogu ulic Puławskiej i Dolnej na warszawskim Mokotowie codziennie wygląda tak samo. Na skręcie w prawo formuje się coraz dłuższy sznur samochodów. Wszyscy są lekko rozdrażnieni bo stoją w kroku, gdy co kilkadziesiąt sekund mija ich samochód, który usiłuje się wcisnąć tuż przed samym zakrętem. Takich sytuacji codziennie widujemy dziesiątki. I się zastanawiamy dlaczego oni się tak zachowują, czy gdybyśmy stali w normalnej kolejce po lody, to taki kierowca też próbował się tak wpychać?
Otóż najprawdopodobniej nie. Agresywne zachowanie kierowców wynika z bardzo szczególnych warunków panujących na drodze: z anonimowości i poczucia działania w dużej grupie, dzięki czemu nasza indywidualna odpowiedzialność się rozmywa. Siedząc w samochodzie czujemy się dla innych niewidoczni, szybko mijamy innych użytkowników ruchu i znikamy. Nasza tożsamość zostaje zredukowana do marki pojazdu, a porozumiewanie się do migania światłami i trąbienia. Takie „zagubienie się w tłumie” prowadzi do zniesienia hamulców i utraty kontroli nad własnym zachowaniem. To zjawisko w 1970 roku dobrze opisał profesor Philip Zimbardo dzięki prowadzanym eksperymentom na grupach studentów. Byli proszeni o wcielenia się w rolę lekarzy, którzy mieli dawkować pacjentom elektrowstrząsy. Podzieleni by na dwie grupy: część z nich miały plakietki ze sowimi nazwiskami, część tylko numerki a na głowach miała kaptury i byli prawie niewidoczni dla pacjentów. Jak można było przewidzieć, ci drudzy czując się anonimowi byli gotowi podawać pacjentom dwukrotnie mocniejsze „dawki rażenia prądem”. Z podobnym mechanizm mamy do czynienia na drodze. Ale żeby lepiej zrozumieć dlaczego „wstępuje w nas bestia” kiedy zasiadamy za kierownicą naukowcy ostatnio postanowili porównać pracę mózgu kierowcy i pasażera.
Okazało się, że w zależności od tego w jakiej funkcji jesteśmy w samochodzie za ocenę sytuacji na drodze odpowiadają inne regiony neuronowe w mózgu. Co ciekawe pasażerowie proszeni o skomentowanie sytuacji na drodze w których wcześniej uczestniczyli jako kierowcy często oburzali się na swoje zachowanie czasami wręcz się go wstydząc i żałując. Jeśli chcecie zobaczyć na czym to polega to zobaczcie zabawny film Disneya sprzed ponad 60 lat w którym Goofy z łagodnego Pana Walkera zmienia się w gwałtownego Pana Wheelera (poniżej). Staje się lekkomyślnym, egoistycznym i „niekontrolowanym potworem”, siedząc za swoją metalową zbroją-karoserią wścieka się, krzyczy na innych i wciąż uważa się za dobrego kierowcę. Ta kreskówka powstała w czasach amerykańskiego boomu samochodowego ale wciąż sporo mówi o tym jak zachowujemy się za kierownicą.