Skip to main content

Choć Bruksela awansowała do rangi nieoficjalnej stolicy Europy, sporo ją różni od innych europejskich stolic. Wprawdzie główne śródmiejskie aleje były zdecydowanie wzorowane na architekturze Paryża, kilka kroków w bok pozwala dostrzec zupełnie inny wzór rozwoju. Gdy miasta takie jak Paryż czy Berlin zaczęły w XIX w. pękać w szwach, ich mieszkańcy zaczęli zamieszkiwać apartamenty w dużych, wielopiętrowych kamienicach. Brukselczycy woleli wynieść się trochę dalej od centrum po to, by zajmować budynki jednorodzinne. Choć w tym samym typie, wąskie, wychodzące bezpośrednio na ulicę domy nie sprawiają wrażenia monotonii, przede wszystkim dzięki bogatej ornamentyce i odważnym neogotyckim, neorenesansowych, a następnie secesyjnych kamienic.

Podczas gdy w pobliskim Amsterdamie, kalwińscy mieszczanie skrywali bogactwo we wnętrzach, niczym nie wyróżniających się z zewnątrz domów, w katolickiej Brukseli zamożna burżuazja chętnie uwidaczniała, na co ją stać . W miarę jak styl secesyjny stał się modny (Victor Horta i inni zwolennicy tego stylu zaprojektowali wiele brukselskich maisons de maître), okna i balkony zaczęły nabierać szalonych kształtów. Powszechne były neogotyckie i neorenesansowe lamówki, pokrywające elewacje z cegły polichromowanej w kolorze brązowym, żółtym lub niebieskim. Pod tą dekoracyjną różnorodnością fasad kryły się z gruntu rzeczy dość podobne do siebie i nieco “nudnawe” domy z cegły. Całość robiła wrażenie miasta solidnych kamienic pokrytych ekstrawagancką powierzchnią.

Aż do I wojny światowej było za co budować, bo Belgia w przeliczeniu na jednego mieszkańca była po Wielkiej Brytanii najbardziej uprzemysłowioną częścią Europy. Rozmach w budownictwie nie przełożył się jednak na rozwój budownictwa wielomieszkaniowego. Brukselczycy nadal woleli udać się za obrzeża miasta, ale uniknąć zbyt sąsiadów piętro niżej lub wyżej.

Tymczasem prestiż ekskluzywnych dawniej dzielnic gasł. Modyfikacje niezbędne do budowy dzielnicy Europejskiej i rozbudowy dróg zyskały nawet wśród urbanistów własną nazwę: „brukselizacja”. Pożądane wcześniej lokalizacje podupadły. To co nastąpiło później to już typowy globalny trend – klasa średnia zapragnęła mieszkać w centrum. Tyle że mało kogo stać już na duże domy jednorodzinne.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast