Nowoczesny miejski transport rodzi cały szereg nowych pojęć umiejscawianych geograficznie. Mamy kopenhaskie koło do roweru (takie elektryczne zakładane do zwykłego roweru), wiedeńskie przystanki (te z ulicą podniesioną do wysokości chodnika) i berlińskie poduszki (rodzaj progów wyspowych spowalniających auta). Jeśli jednak chodzi o infrastrukturę rowerową, to liderem tworzenia standardów jest Holandia. Mamy przystanki holenderskie, czyli takie wyspowe, które objeżdża scieżka rowerowa, a teraz coraz większą popularność zdobywają holenderskie ronda.
To koncept dotyczący główne bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów. To centryczny układ trzech rond. Najmniejsze w samym środku jest rondo drogowe, dla aut, a okrąża je rondo rowerowe połączone z chodnikiem. Tutaj zarówno na wjeździe, jak i zjeździe pierwszeństwo mają rowerzyści oraz pieszy. Taki układ z dość ciasnym wjazdem na rondo wymusza na kierowcach wolniejszą jazdę, a przy tym szeroka obwodnica rowerowo-piesza powoduje, że jej użytkownicy są bardziej widoczni dla kierowców.
Takie właśnie argumenty powodują, iż holenderskie rondo staje się koncepcją eksportową. Radni Hrabstwa Cambridge zdecydowali zorganizować je na ruchliwym skrzyżowaniu Fendon Road oraz Queen Edith’s Way. To miejsce, gdzie w ostatnich latach przydarzało się szczególnie dużo wypadków, w których poszkodowanymi byli rowerzyści.
Nowy układ drogowy ma być gotowy na początku przyszłego roku. Koszt całej inwestycji wyniesie około 800 tys. funtów.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Dobre jest też rozdzielanie krawężnikiem chodników i ddrek.