Jeśli chodzi o korzystanie z ulic i transportu, Boston czeka prawdziwa rewolucja. Burmistrz Marty Walsh, zamiast wprowadzać jedną zmianę po drugiej w marcu przedstawił program kompleksowych działań, które mają wzmacniać transport publiczny i bezpieczeństwo na drogach. To element Go Boston 2030, czyli długoterminowego planu rozwoju transportu w mieście.
O wprowadzeniu bezpłatnego transportu dla uczniów w wieku 7 – 12 lat już pisaliśmy. Do tego dochodzi m.in. program wprowadzenia limitu prędkości do 20 mph (czyli ok. 32 km/h) na ulicach osiedlowych. Działanie w tym kierunku podjął już w styczniu 2017 roku, kiedy ograniczył prędkość z 30 do 25 mph (odpowiednik 48 i 40 km/h). Teraz chce ją zredukować jeszcze bardziej do 20 mph. Poza wielokrotnie cytowanymi badaniami jak wpływa to na bezpieczeństwo pieszych i śmiertelność wypadków, Insurance Institute for Highway Safety wykazał, że wprowadzone już ograniczenia wpłynęły na ogólną prędkość ruchu na drodze – odsetek aut jeżdżących po mieście szybciej niż 35 mph spadła o 29 proc.
Kolejna inicjatywa związana jest z systemami car-sharingowymi jak Lyft czy Uber, które stają się coraz większymi zawalidrogami. Pierwsza kwestia to parkowanie w oczekiwaniu na pasażera. Często robią to na pasie ruchu blokując przejazd, ale także narażając pieszych. Dlatego w Bostonie powstaje pilotażowy projekt wyznaczenia miejsc do odbioru i pozostawiania pasażerów, z których będzie można korzystać od 17.00 do 8.00 rano. Wobec Ubera i Lyfta miasto ma jednak jeszcze plany, które znacznie mniej im odpowiadają: burmistrz przekonuje władze stanu, aby wprowadzić opłatę pobieraną od nich podczas jazdy w godzinach szczytu. Wówczas wpływ korporacji przewozowych na zakorkowanie ulic jest bowiem największy. Pieniądze te miałyby pójść na inwestycje w drogi lokalne, rowerowe oraz chodniki.
Całość działań wzbogacona ma być ogólnomiejską kampanią edukacyjną, nowymi buspasami, inicjatywą pozyskiwania przez samorządy dodatkowych środków na inwestycje w projekty transportowe, a także możliwość karania kierowców łamiących przepisy na podstawie fotografii. I nie chodzi tu tylko o fotoradary oraz nadmierną prędkość, ale kwestie związane z samą płynnością ruchu, takie jak blokowanie ulic i przejazdów przez kierowców. W tego typu aparaty wyposażony byłyby także szkolne autobusy, aby zwiększyć skalę monitoringu ulic.
Miasto pracuje też nad lepszym systemem monitoringu ruchu i zarządzaniem światłami dla upłynnienia ruchu. Duża ilość świateł jest likwidowana – w tym roku znikną z 60 lokalizacji. Zwiększono także opłaty parkingowe w niektórych miejscach w związku z czym obłożenie w tzw. strefach załadunku (loading zones), czyli tam gdzie odbywają się dostawy towarów do lokalnych sklepów i restauracji spadło o 30 proc. Boston realizuje też popularny w Ameryce program zabezpieczania dróg rowerowych względem ulic, tak aby coraz więcej ludzi zachęcać do korzystania z rowerów – w ubiegłym roku zużycie rowerów miejskich Blue Bikes wzrosło o 24 proc., do rekordowych 1,7 miliona przejazdów.
/Fot: YU-JEN SHIH//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!