Skip to main content

Choć niektórzy twierdzą, że zmiana klimatu jest już nieunikniona, naukowcy zgadzają się, że najgorszych scenariuszy można uniknąć, radykalnie ograniczając emisję paliw kopalnych. Nad tą kwestią debatowało niemal  1,5 tys. naukowców, którzy pod koniec sierpnia spotkali się w Chile na 11. konferencji Komitetu Naukowego ds. Badań Antarktycznych. 

Dziś najbardziej niepokojące jest to, że Antarktyda zmienia się szybciej, niż dotąd zakładano. Ekstremalne zjawiska pogodowe na pokrytym lodem kontynencie przestały być już tylko hipotetycznymi założeniami, stając się całkiem realnymi zjawiskami pogodowymi jak nawiedzające kontynent ulewne opady deszczu, intensywne fale upałów czy nagłe opady fenowe (silnych, suchych wiatrów) prowadzą do ​​masowego topnienia lodu.

Mike Weber, paleooceanograf z niemieckiego Uniwersytetu w Bonn specjalizujący się w stabilności pokrywy lodowej Antarktydy, mówi, że zapisy osadów sięgające 21 tys. lat wstecz wskazują na podobne okresy przyspieszonego topnienia lodu. Utrata lodu nasiliła się w ciągu ostatniej dekady, ale pojawia się pytanie, czy rozpoczął się już okres trwający setki lat, czy nie.

Jak zauważa naukowiec cofanie się lodowców i uwalnianie wody nie musi od razu prowadzić do wzrostu poziomu mórz, bo ten proces może być na przykład równoważony przez zmniejszający się ciężar lądolodu na skorupę ziemską.  Nowe badania opublikowane kilka tygodni temu pokazują, że zachowanie równowagi jest nadal możliwe, o ile oczywiście tempo zmian będzie wystarczająco powolne.

„Jeśli utrzymamy emisje na niskim poziomie, możemy to w końcu zatrzymać” – powiedział Weber. „Jeśli utrzymamy je na wysokim poziomie, mamy sytuację niekontrolowaną i zaraz nic już nie będziemy mogli zrobić”.

Mathieu Casado jest paleoklimatologiem i meteorologiem polarnym we francuskim Laboratorium Nauk o Klimacie i Środowisku i specjalizuje się w badaniu izotopów wody w celu rekonstrukcji historycznych temperatur. Casado uważa, że dane z kilkudziesięciu rdzeni lodowych zebranych z całej pokrywy lodowej pozwoliły mu odtworzyć wzorce temperatur na Antarktydzie sięgające 800 tys. lat wstecz.

Badania Casado wykazały, że obecny wzrost temperatury w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat wyraźnie wykraczał poza naturalną zmienność, co podkreśla rolę przemysłu w emisji dwutlenku węgla, która napędza zmianę klimatu. Dodał, że ostatni raz tak ciepło na Ziemi było 125 tys. lat temu, a poziom mórz był wówczas o 6 do 9 metrów wyższy, „co w znacznym stopniu przyczyniło się do wzrostu temperatury w Antarktyce Zachodniej”. Jak powiedział naukowiec, historycznie temperatura i dwutlenek węgla znajdowały się w równowadze i wzajemnie się równoważyły, ale obecnie mamy znacznie wyższy poziom CO2 i jesteśmy dalecy od stanu równowagi.

Casado i inni naukowcy zauważyli, że prędkość i ilość, z jaką dwutlenek węgla jest uwalniany do atmosfery, są bezprecedensowe. A jednocześnie to, co dzieje się na Antarktydzie, nie pozostaje na Antarktydzie. Nie jest ona tylko lodówką odizolowaną od reszty planety, ta lodówka jak każdym domu ma niestety wpływu na stan środowisk an calej Ziemii.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.