Skip to main content

Rewitalizacja zapuszczonych dzielnic staje się jednym z głównych czynników zmian w polskich miastach. Proces ten dotyczy jednak nie tylko krajów, które dopiero się modernizują. W podobny sposób przemiany zachodzą w miastach bogatszej części Europy oraz USA. Tutaj chodzi jednak przede wszystkim o tereny poprzemysłowe, które po utracie gospodarczego znaczenia włączane są do miejskiego życia. Nie udało by się to bez zaangażowania miejskiego aktywu.

Przeglądu takich praktyk rewitalizacyjnych dokonał Robin Chang z Politechniki w Dortmundzie, który w swoim rodzinnym mieście działa też na rzecz Die Urbanisten, organizacji non-profit zajmującej się planowaniem przestrzeni. Jako jeden z interesujących przykładów przemian przytoczył przykład poprzemysłowego nabrzeża Bremy. Tutaj zmiany dokonuje się przez tzw. tactical urbanism, w ramach którego dokonuje się drobnych, zazwyczaj krótkoterminowych interwencji, które później się poszerza i utrwala. Jednym z projektów był Plantage 9: starą fabrykę odzieży zmieniono na centrum innowacji i kultury, udostępniając ją 30 czasowym najemcom. Pojawiły się galerie, warsztaty, gastronomia, etc. Część przedsięwzięć nie przetrwało próby czasu, ale tym, które przyciągnęły mieszkańców udało się osadzić Plantage 9 na mapie miasta i utorować drogę dla kolejnych przedsiębiorców z ciekawymi pomysłami. Nie do przecenienia była tu rola ZwischeZeitZentrale (ZZZ), organizacji społecznej, która koordynowała przemiany w starej fabryce i dbała o pozyskanie mieszkańców dla nowej przestrzeni.

Podobną przemianę przechodzą postindustrialne rejony Rotterdamu, gdzie powstało m.in. Zomerhofkwartier, w skrócie Zoho. To cały kwartał miasta, który także wystartował jako inicjatywa czasowa. Dziś jest to duże centrum kreatywne, które skupia ludzi zajmujących się wzornictwem, sztuką, kulturą, mediami, technologią, żywnością, architekturą i urbanistyką. Wszystko napędzane jest przez ZOHOCITZENS, kolektyw przedsiębiorców, mieszkańców i inwestorów. Robin Chang przekonuje, że Zoho to dobry przykład tzw. slow-urbanizmu, czyli rodzaju zrównoważonego rozwoju miasta, który stara się zachować tożsamość miejsca, jago unikatowość dawno wpisaną w tkankę miasta, a jednocześnie tworzyć zróżnicowaną przestrzeń, w której życie płynie w swobodnym tempie.

Czytaj więcej na: Citylab

/Fot: Franklin Heijnen//

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje