Skip to main content

Pomysł Karla Williamsa, profesora środowiska i zasobów naturalnych na University of Central Lancashire na stworzenie zielonego betonu był niesamowicie prosty. Zaczęło się od muszli przegrzebków i ślimaków morskich. Te popularne owoce morza są regularnie odławiane i obrabiane w wielkich przetwórniach ryb do postaci nadającej się do sprzedaży konsumentów. Efektem tej obróbki są stosy muszli, które są traktowane są jako nieprzetwarzalny na nic odpad i trafiają w wielkich stosach na wysypiska śmieci. 

Profesor University of Central Lancashire eksperymentował z muszlami szukając dla nich jakiegoś zastosowania. I odkrył, że po zmiażdżeniu tworzą one idealny kształt, który mógłby zwiększyć porowatość materiału, w którym zostałyby wykorzystane. Jego uwagę przykuł beton, a dokładnie jego specyficzny gatunek – wysoce przepuszczalna forma pozwalająca na wnikanie bezpośrednio w jego warstwy wody.  Ostatnio ten materiał mocno zyskuje na znaczeniu, bo dzięki jego właściwościom woda zamiast gromadzić się na jego powierzchni (i zalewając np. miasto) na pewien czas wchłania się. To ma szczególne znaczenie w obliczu rosnącej ilości powodzi i zalań, do których dochodzi coraz częściej w miastach. Napędzane są one przez dwa kluczowe czynniki: kwestie pogodowe wynikające ze zmian klimatycznych oraz zmniejszająca się równolegle ilość terenów zielonych. Te ostatnie zmniejszają się bo dany teren zostaje zagospodarowany i często są po prostu “zabetonowany”. I to jest miejsce na innowacje proponowaną przez zespół profesora Karla Williamsa. Bo beton zrobiony z muszli działa podobnie jak naturalna zieleń – wchłaniając i zatrzymując nadmiar wody niczym gąbka. Robi to na pewien czas, by potem, jak przejdzie największa fala, powoli uwalniać zgromadzoną wodę do otaczającego gruntu.

Naukowcy z University of Central Lancashire uważają, że atrakcyjność ich innowacji  nie sprowadza się tylko do łagodzenia skutków powodzi, ale też do pomagania tradycyjnemu budownictwa zmniejszyć swoje oddziaływanie na klimat. Sektor budowlany ma z tym duży problem bo odpowiada za ponad jedną trzecią globalnych emisji gazów cieplarnianych.

„W sektorze budowlanym jest dużo możliwości i sposobów na wykorzystanie alternatywnych materiałów” — powiedział serwisowi Grist Karl Williams. Przy tym jak zauważa naukowiec jego rozwiązanie wydaje się oczywiste, ale problemem jest to, że branże budowlana i spożywcza są bardzo oddalone od się, nie komunikują się ze sobą i nie widzą możliwości jakie daje im współpraca.

Opłaca się to wszystkim, bo przetwórcy owoców morza, który chcą się pozbyć skorupowych odpadowych płacą za to 100 funtów za tonę a do tego dochodzą koszty ich zbierania i transportu. Tymczasem im  więcej materiału pochodzącego z recyklingu umieścimy w materiale budowlanym, tym jego ślad węglowy w procesie produkcyjnym będzie mniejszy. Zastąpienie kruszywa alternatywnymi materiałami może zmniejszyć emisje generowane podczas wydobywania surowców i ich przetwarzania na materiał budowlany.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje