Nasze domy całymi dniami stoją puste, podczas gdy nocami biura zieją pustkami. W przypadku ulic i parkingów, które pustoszeją na długie godziny, zaczynamy zwracać uwagę na takie marnotrawstwo cennej przestrzeni miejskiej. W wielu miastach zatłoczone w godzinach pracy ulice I przestrzenie parkingowe zamieniane są wieczorami i w weekendy na wolne od samochodów bulwary, kawiarniane ogródki i imprezownie. Czemu tej samej logiki nie zastosować do budynków?
Ludzie od stuleci ćwiczą się w kreatywnym wykorzystaniu przestrzeni budynków. Duże centra konferencyjne, hotele i biura mają zazwyczaj wielofunkcyjne pomieszczenia, które w zależności od potrzeby wykorzystywane są do różnych celów. Ograniczona powierzchnia małych domów zmusza natomiast mieszkańców do elastycznego użytkowania tych samych pomieszczeń: w nocy służą do spania, w dzień do przygotowywania i spożywania posiłków, przyjmowania gości, oglądania telewizji, pracy, odrabiania lekcji itp. Japończycy ułatwiają sobie to zadanie, oddzielając poszczególne pokoje przesuwnymi drzwiami z papieru ryżowego. Łatwe do przenoszenia, lekkie materace używane zamiast łóżek, foteli i sof również służą elastycznej aranżacji przestrzeni. Z kolei Amerykanie wymyślili składane łóżka, czy łóżka chowane w szafie, by w ciągu dnia nie tracić powierzchni, którą nocą trzeba poświęcić na spanie.
Zdaniem specjalistów z WRI Ross Center for Sustainable Cities, podobną logikę należy zastosować do planowania osiedli. Problem w tym, że coraz więcej z nas mieszka daleko od miejsca pracy, usług oraz ośrodków życia społecznego i towarzyskiego. Odpowiednio wysokie dochody zapewniają wprawdzie możliwość życia w luksusowych warunkach, ale z reguły kosztem izolacji. Osiedla przeznaczone dla jednorodnych grup społecznych, o jednorodnym przeznaczeniu wymagają na ogół dojazdu, a ponieważ lokatorzy dysponują samochodami, transport publiczny nie jest priorytetem. W efekcie nie tylko pogłębia się izolacja społeczna, ale i narastają problemy z zakorkowanymi ulicami i zanieczyszczeniem środowiska.
Optymalnym rozwiązaniem wydają się osiedla przeznaczone dla osób o zróżnicowanych dochodach i w zróżnicowanym wieku, w których można zarówno mieszkać, jak i pracować i spędzać czas wolny. Po pierwsze pozwoliłyby one zminimalizować potrzebę transportu, po drugie – budowałyby poczucie więzi społecznych i odpowiedzialności za wspólną przestrzeń. Przydałoby się także zastąpić rozproszoną zabudowę jednorodzinną, wielopiętrowymi budynkami, które pozwoliłyby możliwie efektywnie wykorzystać ograniczoną powierzchnię.
Jak by to mogło wyglądać? Wyobraźmy sobie, że budzimy się na 17. piętrze 35-piętrowego budynku. Schodzimy na 7. piętro do biura, spotykając po drodze koleżankę, która schodzi do pracy z pietra 9. i umawiamy się z nią na kawę w kawiarni na dachu budynku. Po wyjściu z pracy, wpadamy na basen w części podziemnej budynku, a w sklepie na parterze kupujemy produkty na obiad. Wracamy na nasze 17. piętro, gdzie mieszczą się tradycyjne mieszkania, w jakim sami mieszkamy. Już dwa piętra wyżej, młodzi ludzie mieszkają w pomieszczeniach przypominających akademik. To już zupełnie inne sąsiedztwo i inny styl życia.
Brzmi futurystycznie? Owszem, jeśli jednak traktować dobrze zlokalizowane nieruchomości jako cenny i mocno ograniczony zasób, dostosowanie ich do wielorakich i zróżnicowanych potrzeb wydaje się kwestią czasu.
Ten futurystyczny promysł brzmi jak sztuczna planeta Paradyzja z książki o tym samym tytule, autorska Zajdla. Innymi słowy utopia
Polecam się doedukowac, takie eksperymenty już były.
Śmierdzi komuną na kilometr.
Ludzie sami wybierają gdzie i jak chcą żyć.
Brzmi absurdalnie, futurystycznie również niekoniecznie- od lat żyją tak mieszkańcy Whittier na Alasce.
Oby nigdy nie doszło do waszej chorej wizji żeby ludzie żyli jak w mrowisku.