Możemy się bardzo starać, aby nie kupować niepotrzebnych produktów spożywczych i nie wyrzucać żywności, ale jeśli sprawą poważnie nie zajmą się jej producenci, to w kwestii ograniczenia marnotrawstwa jedzenia wiele nie zrobimy. Trzy czwarte żywności do śmieci trafia bowiem już na etapie produkcji i tylko eliminacja marnotrawstwa na każdym jej etapie może zadziałać na dużą skalę.
Temat ten bardzo poważnie potraktował znany także w Polsce dostawca owoców Dole. Firma zaczęła dość poważnie traktować kwestię swojego wpływu na środowisko, co widać m.in. w takich celach jak wyeliminowania plastikowych opakowań do 2025 roku i osiągnięcie zerowej emisji dwutlenku węgla do 2030 roku. Jako przetwórca owoców wie jednak, że powinien więcej i właśnie nad tym pracuje.
Stąd powstał program eliminacji odpadków na linii produkcyjnej. Dole w swoich laboratoriach zaczął pracować nad technologiami, które pozwolą mu wykorzystać każdą część owoców trafiających do zakładu. W efekcie tego opracował metodę tworzenia opakowań nie tylko z liści babnanowców, ale także ze skórek ananasów obieranych przed zapakowaniem do puszki. Kolejna inicjatywa to wykorzystywanie niewymiarowych oraz niekształtnych owoców, których sieci handlowe nie przyjmują i produkcja z nich nie tylko soków czy przekąsek, ale nawet kosmetyków i produktów do pielęgnacji skóry. A z resztek roślinnych, z których nie da się wytworzyć niczego zdatnego do zjedzenia czy użycia w domu, Dole będzie produkować energię dla swoich fabryk.
Nadrzędnym celem firmy jest, by do roku 2025 nie marnowało się już nic, co trafia do zakładów. „Gdyby marnotrawienie żywności było krajem, zajęłoby trzecie miejsce po Stanach Zjednoczonych i Chinach pod względem wpływu na globalne ocieplenie. To bardzo ważne, bo w tym wszystkim jest mnóstwo zależności. Kiedy marnujemy owoce lub żywność, marnujemy także całą energię i wodę potrzebną do uprawy, zbioru, transportu i pakowania. A jeśli jedzenie trafi na wysypisko śmieci i zgnije, wytwarza metan, gaz cieplarniany jeszcze silniejszy niż dwutlenek węgla.” mówi Pier Luigi Sigismondi, prezes Dole.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!