Kiedy w 2019 roku w Rotterdamie została uruchomiona pierwsza pływającą farmę na świecie, wiele osób uznało to za mocno ekstrawagancką innowacje. Nie była to bynajmniej pierwsza próba z przeniesieniem działalności rolniczej na wodę. Na terenach dzisiejszego Meksyku sztuczne wysepki do uprawy żywności 600 lat temu budowali na przykład Aztekowie. I również w przypadku holenderskiej farmy szybko dostrzeżono jej walory użytkowe. Pomysł zaczął się cieszyć coraz większym zainteresowaniem, bo farma jest potencjalnym rozwiązaniem dla dwóch dziś kluczowych problemów jeśli chodzi o rolnictwo: bezpieczeństwa żywnościowego oraz zmian klimatycznych.
Pierwsze co się rzuca w oczy w czasie wizyty na trzy pokładowej “oborze” to jej nowoczesność . Krowy pasą się na drewnianej konstrukcji konstrukcji, gdzie z przenośnika taśmowego umieszczonego nad ich głowami zrzucane jest siano. Jeszcze wyżej znajdują się daszki, chroniące je przed słońcem oraz zbierają wodę deszczową, którą później piją Czasami krowy podchodzą do maszyny, która automatycznie je doi lub schodzą z drogi robotowi przesuwającemu się między nimi, aby wytrzeć obornik, który zostaje zamieniony na nawóz organiczny.
Największe zainteresowanie holenderska innowacja na razie zdobyła w Indiach i Bangladeszu. Zainspirowani nią rolnicy w zasadzie wrócili do znanej wcześniej na tych terenach praktyki tworzenia pływających tratw, które chronią sadzonki znajdujące sie w strefie monsunowych wód powodziowych. To jedno z głównych utrapień rolników w tym regionie świata, rujnujące im plony.
Wspierani są przez organizacje pozarządowe. Południowoazjatyckie Forum ds. Środowiska z siedzibą w Kalkucie wprowadziło pewne udoskonalenia technologiczne w ramach tak zwanej „hodowli pływającej odpornej na zmiany klimatyczne”. Tratwy bambusowe są budowane większe i cięższe, aby lepiej wytrzymać burze. Plastikowe osłony i siatki cieniujące chronią delikatne rośliny, a pompy zasilane energią słoneczną zbierają wodę deszczową w celu nawadniania sadzonek. Organizacja nawiązała współpracę z lokalnymi instytutami badawczymi, aby dostarczać rolnikom możliwie najlepsze nasiona odporne na klimat i przekazywać wiedzę na temat zwalczania szkodników. W Indiach dużym problemem stają się szkodniki rozmnażające w okresach ekstremalnych upałów, kiedy temperatura dochodzi do 45 stopni Celsjusza. Odcięcie za pomocą wody oraz określone rodzaje nasion stosowane w “wodnych uprawach” skutecznie temu przeciwdziałają.
Ich prowadzenie wymaga większych umiejętności niż w przypadku tradycyjnego rolnictwa. A mimo, to liczba pływających farm w zeszłym roku działających w różnych wioskach w Indiach wzrosła ponad dwukrotnie, do 500. Na tych platformach znajdują się kosztowniejsze i bardziej delikatne uprawy takie jak warzywa, jak szpinak i papryczki chili, rośliny lecznicze oraz… kraby.
Szybko rosnąca popularność pływających farm wynika z ich efektywności. Okazały się one zadziwiającą odporne na monsuny, a nawet przetrwały cyklon, który spustoszył Bengal Zachodni. W efekcie stają się realnym rozwiązaniem chroniącym przed powodziami i podnoszącym się poziomem mórz. Dlatego według Craiga Jenkinsa, profesora socjologii na Ohio State University z którym rozmawiali dziennikarze Associated Press, pływające farmy świetnie nadają się do skalowania w Azji Południowo-Wschodniej. Główną przeszkodę może się okazać wiedza na temat tej technologii. Dlatgeo tak kluczowe dla ich upowszechniania sa działania wspierające te przedsięwzięcia.
Jeszcze nie dodano komentarza!