Skip to main content

Bez dwóch zdań elektryczne samochody to przyszłość. W Europie i części USA prawdopodobnie w ciągu najbliższych 15  lat nowe samochody z silnikami beznowymi wypadną całkowicie z rynku. Z jednej strony be∂a wchodziły nowe regulacje z drugiej konsumenci coraz bardziej się niemi interesują. W maju Ford Motor Company pokazała w pełni  elektryczną wersję popularnego samochodu dostawczego F-150 Lightning.  Do sierpnia posypało się tyle zamówień, że firma podwoiła swoje pierwotne cele produkcyjne. A we wrześniu zapowiedziała miliardowe inwestycje w budowę fabryk baterii elektrycznych i fabryki elektrycznych ciężarówek w USA. Podobne deklaracje płyną też z innych firm.

Pozostaje do rozwiązania jeszcze jeden problem, na który dotychczas nie zwracano za bardzo uwagi: zwiększająca się masa samochodów. Samochody sportowo-użytkowe (SUV) stanowią obecnie ok. 57% sprzedaży samochodów w USA  w porównaniu do 30% w latach 90. Systematycznie rośnie również masa pojazdów: w przypadku samochodów osobowych wzrosła ona o 12% (173 kg) w porównaniu do lat 90., a jeśli chodzi o SUVy i ciężarówki – odpowiednio o 7% (136 kg) i 32% (573 kg).

Zmiana napędu na elektryczny powoduje dodatkowe obciążenie. Same baterie są ciężkie, a to powoduje, że trzeba dociążyć również resztę samochodu, żeby utrzymać jego stabilność. Elektryczny F-150 waży o 750kg niż jego poprzednik. Również mniejsze elektryczne pojazdy osobowe są cięższe niż ich benzynowe czy dieslowe odpowiedniki. 

Jakie to ma znaczenie? Przede wszystkim chodzi bezpieczeństwo. Prawdopodobieństwo  śmierci w przypadku zderzenia wzrasta o 12% dla każdych 500 kg różnicy w masie samochodów. Rośnie również ryzyko dla pieszych. Szacuje się, że gdyby Amerykanie, którzy w ciągu ostatnich 20 lat przesiedli się do suwów, pozostali przy mniejszych samochodach, można byłoby uniknąć śmierci ponad tysiąca pieszych. Cięższe pojazdy generują także więcej zanieczyszczeń pyłowych z opon, a ich produkcja wymaga większej ilości materiałów i energii do produkcji.

Waiting! Januari 2021, Arvidsjaur, Lapland, Sweden.

Proponowane rozwiązania to podatek uzależniony od masy samochodu, który ograniczyłby apetyty konsumentów, a zarazem uzupełniło deficyt we wpływach państwa z akcyzy na paliwa. W kilku miejscach takie podatki już funkcjonują. Np. w stanie Iowa, gdzie opłaty rejestracyjne za samochód wzrastają o 0,40 dolara za każde 45 kg masy samochodu. W stanie Nowy Jork opłata rośnie o 1,50 dolara za każde 45 kg powyżej 750 kg, a od 1600 kg, wzrasta o 2,50 dolara. Francja idzie nawet dalej i od przyszłego roku za każdy kilogram powyżej 1800 kg trzeba będzie płacić 10 euro. Kolejny sposób to uzależnienie opłat rejestracyjnych od liczby przejeżdżanych kilometrów. Opcję taką testuje obecnie stan Oregon, umożliwiając kierowcom opłatę ok. 1,1 centa za przejeżdżany  w ciągu roku kilometr, zamiast stałej stawki.   Wreszcie warto, by prace nad bateriami obok ich wydajności i ceny adresowały również problem ciężaru.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast