Tak wynika z badania Institute for Global Health (ISGlobal), które dotyczyło zielonego zaplecza aż w 866 miastach Europy. Był to element szerszego, opisywanego przez nas projektu oszacowania ilu zgonów rocznie można by uniknąć, gdyby zwiększyć dostęp mieszkańców do terenów zielonych. Badania ujęto w rankingu zieleni, gdzie na tle reszty kontynentu aż 61 polskich miast wypadło naprawdę nieźle.
Hiszpański ISGlobal oparł się o wytyczne WHO, które mówią, że w odległości nie większej niż 300 metrów od każdego domu powinna znajdować się przestrzeń zielona o powierzchni co najmniej 0,5 hektara. Aby sprawdzić jak to się ma do rzeczywistości, naukowcy z Barcelony sięgnęli po Normalised Difference Vegetation Index (NDVI), który uwzględnia wszystkie rodzaje roślinności, od drzew ulicznych po prywatne ogrody i jest obliczany na podstawie zdjęć satelitarnych. To była podstawa rankingu, w którym oceniono poziom śmiertelność w stosunku do zaplecza roślinnego w 866 miastach Europy. Taka konstrukcja powodowała, że im kto wyżej, tym ma większe problemy, a największy dostęp do zieleni mają ci z końca listy.
A tu znalazło się aż osiem polskich miast – na miejscach poniżej pozycji 800, gdzie brak zieleni jest najmniej odczuwalny. Najwyżej, bo na 854 miejscu (czyli de facto 12 pozycja) znalazły się Żory, tuż za którymi plasuje się Jastrzębie Zdrój. Może jeszcze ważniejsze, że w pierwszej setce miast, gdzie śmiertelność związana z brakiem zieleni jest największa znalazło się tylko jedno miasto, Łódź, plasując się na 95 pozycji. Co więcej, tylko jedno zakwalifikowało się też do drugiej setki – Bielsko-Biała na 129 pozycji – i dopiero w trzeciej setce można odnaleźć sześć polskich miast.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!