Kiedy fala upałów spada na miasta, woda staje się jedynym sposobem wybawienia. Jeszcze kilka dekad temu polskie miasta wypełniały odkryte baseny, do których przenosiły się całe dzielnice. Dziś większość już nie działa, a ich rewitalizacja jest bardzo kosztowna. Stąd pomysł na dużo prostsze i tańsze miejsce ochłody: wodne place zabaw, które pojawiają się w kolejnych polskich miastach.
Na pierwszy rzut oka taka konstrukcja przypomina zwykły plac zabaw. Jest ogrodzona i wyodrębniona z chodnika, odcinając się kolorową nawierzchnią. Ale zamiast huśtawek i karuzel, mamy cały zestaw różnego rodzaju sikawek. Inwestycja w taką imprezę stanowi ułamek kwoty jaką trzeba by wydać zwykły basen – około 1,5 mln zł (tyle kosztował w Katowicach) – a spełnia dokładnie to, czego chcą dzieci. To miejsce zabaw w wodzie, a nie miejsce do pływania, które w zatłoczonych basenach i tak jest mało możliwe.
(Wodny plac zabaw w Tychach)
Dwa lata temu tego typu miejsce orzeźwienia powstało w Przemyślu, w zeszłym roku wodny plac zabaw uruchomiono w Będzinie, a tego lata premierę miały place w Łodzi i Katowicach. Na początku sierpnia został uruchomiony ten w stolicy Górnego Śląska. Co ciekawe, to inicjatywa zrealizowana w ramach Budżetu Obywatelskiego – wygrał rywalizację w ramach tzw. projektów ogólnomiejskich zdobywając ponad 13 tys. głosów.
Podobnie jak w innych lokalizacjach, projekt odniósł sukces, o czym świadczy fakt, że parking w jego sąsiedztwie nie pomieścił wszystkich gości. To też ciekawa alternatywa dla stawiania miejskich fontann. Takiego wyboru dokonali niedawno samorządowcy z podpoznańskiej gminy Czerwonak, którzy zdecydowali, aby wodny park zabaw powstał w Koziegłowach uznając, że to instalacja znacznie bardzie pożyteczna. Wójt gminy zorganizował nawet sponsorów na poszczególne sikawki.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!