Problem z opadami z grubsza polega na tym, że albo ich w ogóle nie ma (tak jak w minionym sierpniu), albo jest ich zbyt dużo. Klimat się rozregulował, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. W tej sytuacji jednym z ważniejszych wyzwań miast jest stworzenie właściwej infrastruktury do zarządzania deszczówką. I nie chodzi tylko o regulowanie jej przepływu, ale także czystości.
Całościowo tym problemem zajmuje się tzw. Low Impact Development (LID), czyli koncept zarządzania wodą, który naśladuje naturalny system hydrologiczny. Wszystko odbywa się metodami nieinwazyjnymi (stąd przymiotnik low). Miasto to przestrzeń, która zielone tereny zabetonowała. Zarówno domami, jak i ulicami. Celem LID jest neutralizowanie tego procesu.
Podstawową sprawą jest przywrócenie jak najwięcej ze stanu pierwotnego. Stąd tak popularne staje się tworzenie ogrodów dachowych – są to miejsca, których powierzchnia nie pełni szczególnie istotnej funkcji użytkowej (w przeciwieństwie np. do ulicy), warto by więc przywrócić je naturze. Jeszcze prostszym pomysłem jest gęste nasadzenie drzew. One same w sobie są akumulatorami wody, a tereny zielone są rodzajem lejka, który oddaje wodę deszczową ziemi.
Co ważne, są to naturalne systemy filtrujące wodę, która w mieście szybko zanieczyszcza się metalami ciężkimi, bakteriami, cząstkami stałymi i toksycznymi substancjami organicznymi.
Innym sposobem na rozszczelnienie miejskiej skorupy i przywrócenie w miarę naturalnego przepływu deszczówki jest użycie wszędzie, gdzie się da takich materiałów jak porowaty asfalt lub beton jamisty. To substancje półprzepuszczalne, które w ciągu jednej minuty są w stanie odprowadzić do ziemi kilkaset litrów wody na każdy metr kw. powierzchni. Do robienia dróg tranzytowych się nie nadają, ale jako nawierzchnie ulic osiedlowych czy też parkingów są jak znalazł.
Zgodnie z LID do przeróbki nadaje się też cały system odprowadzania wody. Klasyczny układ polega na tym, że na końcu każdego rurociągu znajduje się jakiś zbiornik, którego zadaniem jest gromadzenie i filtracja wody. W przypadku nawałnic zwykle się jednak nie sprawdza – zbiorniki retencyjne wylewają. Stąd coraz częstsze użycie rur kanalizacyjnych, które nie są całkiem szczelne i na całej długości pozwalają wodzie przesiąkać do gruntu (z użyciem odpowiednich materiałów filtracyjnych rzecz jasna). Taki zdecentralizowany system nie tylko lepiej radzi sobie z gwałtownymi nadwyżkami wody, ale także bardziej równomiernie rozprowadza je w gruncie.
Konieczność wprowadzania rozwiązań tego typu rozumie już coraz więcej miast. Jednym z pionierów promujących zielone dachy było Toronto – wymóg nasadzeń na dachach nowych budynków wprowadzono tam już w 2009 roku. We wrześniu tego roku śladem Kanadyjczyków poszli Francuzi. Nowy Jork z kolei skupił się na uszczelnieniu systemu odprowadzania wody deszczowej i ścieków, tak aby w sposób niekontrolowany nie przedostały się do systemu wód gruntowych. Najpoważniej do koncepcji LID podchodzą jednak miasta zagrożone suszą, takie jak Canberra, gdzie budowany jest cały system zbierania i recyklingu wody deszczowej.