Poszerzona rzeczywistość (tzw. augmented reality) nie tylko uchodzi za technologię eksperymentalną bez praktycznych zastosowań, kojarzy się też z użyciem specjalistycznego sprzętu – przede wszystkim hełmu wirtualnej rzeczywistości. To jednak ocena na wyrost. Korzystać z poszerzonej rzeczywistości możemy już dziś i to posługując się najbardziej uniwersalnym urządzeniem naszych czasów, czyli smartfonem. Ot, chociażby instalując aplikację Pivot, która nada głębszego wymiaru każdej wakacyjnej wycieczce. Wystarczy, aby w obiektywie telefonu znalazł się fragment odwiedzanego przez nas miejsca, a smartfon pokaże obrazek jak tu toczyło się życie kilka dekad temu.
Rzecz jasna, posługiwanie się hełmem całkowicie zmienia odbiór rzeczywistości – opisywaliśmy m.in. jak zmienia to branżę medialną i jak można przeżywać rekonstrukcje dramatycznych zdarzeń niejako uczestnicząc w nich. Od początku wirtualne hełmy były zachwalane jako świetne narzędzia dla projektantów, którzy mogą w nich komponować poszczególne elementy mebli czy pojazdów (także pracując wspólnie). Ogromne możliwości opracowanego przez siebie Hololens prezentuje także Microsoft – najbardziej sugestywny jest pomysł grania w Minecrafta, gdzie świat buduje się nie na ekranie komputera, ale w całym pokoju (na stole stoi zamek, a między fotelami znajduje się jezioro etc.)
To jednak wizja mocno zaawansowana, na razie przeznaczona głównie dla hobbystów. Większość nie docenia urządzeń, które są już w powszechnym użytku, takich jak chociażby smartfony. W nich, jak w ludzkim mózgu, wiele możliwości i funkcjonalności nie zostało jeszcze odkrytych. Jako pierwszy duży gracz pomyślał o tym Google, który stworzył własne okulary poszerzonej rzeczywistości, Cardboard. Rzecz najprostsza z możliwych: składane z kartonu okulary (całość za 15 zł), gdzie rolę przetwornika pełni umieszczony w nich smartfon. Dziś kolejni producenci tworzą nowe gry i aplikacje, które można używać w Google Cardboard.
Do poszerzonej rzeczywistości nie są jednak potrzebne nawet okulary. Z takiego punktu widzenia wyszła para palestyńsko-amerykańskich startuperów, Asma Jaber i Sami Jitan. Stworzyli Pivot, aplikację, która posługując się obiektywem wbudowanym w smartfonie lub tablecie, wyszukuje znane sobie lokalizacje. Gdy natknie się na tego typu widok, udostępnia zwiedzającemu zdjęcia i materiały wideo – wszystko co można znaleźć w sieci w ramach otwartego dostępu. Jaber i Jitan, którzy od lat mieszkają w Bostonie, pieniądze na rozwój aplikacji (33 tys. dol.) pozyskali na Kickstarterze. Chociaż Pivot wciąż jest w fazie testów beta, już zebrał trochę nagród – m.in. z Harvard Innovation Lab.