Skip to main content

Na początku tego miesiąca amerykańska Administracja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) ogłosiła zmianę w przepisach, która z jednej strony ucieszyła zwolenników bezpieczeństwa, a z drugiej zirytowała producentów samochodów. A na pewno mocno wszystkich zaskoczyła. O co chodzi?

NHTSA po raz pierwszy zaproponowała rozwiązanie zmuszające samochodowe koncerny do zmian w konstruowaniu pojazdów, pozwalających ograniczyć ryzyka obrażeń pieszych, gdy dochodzi do wypadku. Jeśli propozycja stanie się prawem, modele, których przednie części stanowią nadmierne zagrożenie dla pieszych — przede wszystkim SUV-y i pickupy – by dalej być sprzedawane będą musiały przejść sporą metamorfozę. Stanowiłoby to duży krok w kierunku rozwiązania problemu rosnącej liczby zgonów pieszych na ulicach amerykańskich miast, która od trzech lat utrzymuje się na nienotowanym od 40-lat poziomie.

Aby nie było wątpliwości: to poważny krok w myśleniu amerykańskich decydentów o motoryzacji. Pomimo ryzyka, jakie duże samochody stwarzają dla pieszych (ale także dla rowerzystów czy osób w mniejszych samochodach), NHTSA do tej pory odmawiała ograniczania projektów dużych modeli, które generują większość zysków sektora automotive (ze względu na duże wzrosty ich sprzedaży). Producenci samochodów ze swojej strony upierali się, że rozwijająca się technologia wykrywania pieszych (PAEB) niweluje wszelkie niebezpieczeństwo wynikające z rosnącej masy i rozmiarów samochodów. Problem polega na tym, że nic takiego nie nastąpiło. NHTSA uznała, że nawet systemy automatycznego hamowania nie rozwiązują problemu i ograniczenia wielkości samochodów są konieczne, bo inaczej nie da się skutecznie chronić pieszych.  

„Można mieć technologię bezpieczeństwa samochodowego, ale sama technologia nie wystarczy” — powiedział Robin Hutcheson, były urzędnik Departamentu Transportu USA, który kierował opracowywaniem Strategii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Departamentu na rok 2021. Propozycja NHTSA może być punktem zwrotnym w amerykańskiej polityce nadzorowania motoryzacji. 

Aby docenić znaczenie posunięcia NHTSA, warto zrozumieć historię amerykańskich regulacji dotyczących samochodów. Korzenie organizacji sięgają lat 60., kiedy przez amerykańskie media przeszła fala publikacji na temat skokowego wzrostu śmiertelności na drogach. Kongres powołał wówczas NHTSA i opracował listę wymagań (FMVSS) dla nowych samochodów, która dotyczy wszystkiego, od hamulców po kierownice. FMVSS to biblia amerykańskich przepisów samochodowych: jeśli nowy model nie spełnia wszystkich przewidzianych w niej wymagań, nie może być legalnie sprzedawany w USA. 

Wymogi, które egzekwowała i zaostrzała NHTSA przyniosła przynajmniej częściowo pożądany skutek. Według danych National Safety Council  liczba zgonów w wypadkach samochodowych w latach 1972-2012 r.spadła o 18%, pomimo rosnącej populacji i floty pojazdów w Stanach. Ale te liczby mówią tylko część historii, bo potem śmiertelność na drogach znowu zaczęła rosnąć.

I w dużej mierze to efekt tego, jaką metamorfozę przeszedł amerykański rynek samochodów (to był zresztą trend globalny), na którym sedany i kombi zostały zastąpione przez tak zwane „lekkie ciężarówki”. W 1977 r. zaledwie 23% sprzedaży nowych samochodów stanowiły SUV-y i pickupy; obecnie ten udział wynosi około 80%. Największy skok ich popularności dokonał się w ostatniej dekadzie. Ale nie tylko rośnie ich sprzedaż, ale też ich masa. Dobrym przykładem jest popularny w Stanach Ford F-150, który w ciągu ostatnich 25 lat stał się cięższy o prawie 0,5 tony.

Ciężkie pojazdy przenoszą większą siłę w wypadku i potrzebują więcej czasu, aby się zatrzymać. Do tego dochodzi wysokość SUV-ów. Po pierwsze zwiększa wielkość martwej strefy. Po drugie wyżej osadzone części auta częściej uderzają w głowy i torsy pieszych, a nie w ich nogi. Badanie przeprowadzone na przykładzie Forda Super Duty F-250 na University of Hawaii wykazało, że samo tylko obniżenie wysokości maski o 15 cm (która znajduje się na wysokości 124 cm) uratowałoby ponad 500 pieszych rocznie.

Producenci samochodów nigdy nie byli zainteresowani ograniczeniem wielkości samochodów, bo zyski, jakie osiągali z coraz większych i popularniejszych  SUV-ów, przyćmiewały te z mniejszych modeli. Uznali, że o bezpieczeństwo zadbają w prostszy sposób bez uderzania w „modę” na coraz większe auta. Zaczęli inwestować technologię automatycznego hamowania awaryjnego dla pieszych (PAEB), która może zatrzymać pojazdy przed uderzeniem w pieszego. 

NHTSA popierał ten kierunek wspierając technologię PAEB, która pozwalała wykrywać spieszyć. Ale szereg testów wykazał, że mimo rozwoju jej skuteczność natrafia na ograniczenia. Prawa fizyki sprawiają, że jej efektywność znacząco spada przy prędkościach powyżej 60 km/h. Co więcej, ta technologia nie działa w każdej sytuacji. Potwierdziły to niedawne badanie przeprowadzone przez Missy Cummings, profesor robotyki na George Mason University, która  przetestowała szczegółowo zakres wykrywania i reagowania na pieszych przez PEAB. Wyniki okazały się zaskakująco słabe, technologia nie zawsze działała i nie było w tym jasnej prawidłowości.  

Wniosek z tych badań jest dość oczywisty, kolizje między pojazdami i „wrażliwymi użytkownikami dróg” (piesi, ale też rowerzyści) są nieuniknione. I NHTSA uznała, że w inny sposób musi zadbać ofiary samochodowych wypadków, wymuszając zmiany konstrukcyjne aut. Na początku września agencja opublikowała propozycję nowego standardu, zmuszającego producentów samochodów do ograniczenia zagrożenia, jakie stwarza maska pojazdu dla pieszych, Chodzi przede wszystkim o uderzenia w głowę, które według agencji stanowią 70% obrażeń pieszych. Jeśli nowe przepisy zostałyby przyjęty zgodnie z tą propozycją, producenci samochodów zostaliby zmuszeni do udowodnienia, że przy zderzeniu z pieszym następuje na tyle duże „ugięcie” maski samochodu, że pochłania ona znaczącą część siły uderzenia. By tak się stało maska musi być wystarczająco miękka, ale nie na tyle, by w wyniku „ugięcia” maski, w głowę pieszego mogła uderzyć nieruchoma część silnika. Modele aut, które nie przeszłyby tych testów, nie mogłyby trafić do sprzedaży.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.