Większość dużych miast regulując bieg rzek dawno temu wybetonowało sobie nabrzeża. I dziś zastanawiają się jak takie miejsca przywracać naturze. Pojawiają się duże projekty rozkuwania betonowych skorup i zmiany ich w przestrzenie zielone, jak w chińskim Jinhua, ale to wciąż pojedyncze inicjatywy. Kiedy brak tak wizjonerskich inicjatyw, trzeba radzić sobie bardziej taktycznymi interewencjami.
Takimi jak w Chicago, gdzie o rzekę dbają społecznicy z Urban Rivers. Opisywaliśmy już ich robota zbierającego pływające śmieci. We własnym mieście bardziej znani są jednak z ubiegłorocznej inicjatywy stworzenia pływających ogrodów, które miały zasłonić niezbyt atrakcyjne nabrzeże zabezpieczone rdzewiejącym stalowym ekranem. Dla przeprowadzenia inicjatywy Urban Rivers zorganizowało nawet kampanię crowdfundingową, w ramach której zebrali prawie 29 tys. dolarów, czyli trzy razy więcej niż oczekiwali.
Pieniądze te pozwoliły im na stworzenie unoszących się na wodzie „poduszek” wypełnionych włóknem kokosowym. Na tym podkładzie zasadzili trawy, krzewy, a nawet drzewka. Tak powstał pływający ogród, który został zacumowany przy niezbyt urodziwym nabrzeżu. To nie tylko kwestia estetyzacji rzeki, ale także stworzenia siedlisk dla pływających tu zwierząt oraz miejsc żerowania dla ryb.
A to początek prac. Do 2020 roku działacze Urban Rivers chcą znacząco powiększyć obszar obsadzony zielenią. Marzy im się także stworzenie zielonej przestrzeni, z której bezpośrednio mogliby korzystać ludzie: pójść na spacer i popływać kajakiem.
Projekt z Chicago jest odległy geograficznie, ale wcale nie koncepcyjnie. Drugi rok z rzędu nieco podobne pływające ogrody tworzą także społecznicy z wrocławskiej organizacji OnWater. Oni swoje zielone konstrukcje udostępniają zwierzętom na Odrze i wpływającej do niej Oławie.
/Fot: Urban Rivers//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!