Po sztucznym mięsie pojawiły się wyhodowane w laboratorium jaja. Są znacznie lepszą alternatywą dla hodowlanych niż roślinne zamienniki jak aquafaba, czyli odciek z ciecierzycy. A przy tym z miejsca rozwiązują problem etycznej hodowli kur.
Wszystko za sprawą coraz lepiej rozwiniętego i dopracowanego procesu tzw. fermentacji precyzyjnej. Do produkcji określonych składników żywności pochodzenia zwierzęcego wykorzystuje się w nim drobnoustroje. W tym przypadku sekwencje DNA odpowiedzialne za białka zwierzęce wprowadzane są do drożdży, które następnie karmione są cukrem. Sami twórcy technologii porównują to do warzenia piwa, podczas fermentacji cukier nie zamienia się jednak alkohol, ale w białko. Na końcu „doprawia” się je składnikami pochodzenia roślinnego, aby zyskały smak analogiczny do jaj naturalnych. Taką samą mają też konsystencję, dzięki czemu mają być zamiennikami idealnymi.
Proces ten opanowały już conajmniej dwie firmy: The Every Company jako pierwsza zaoferowała „sztuczne” jajko w płynie i Onego Bio, która na razie skupiła się na produkcji kurzego białka w proszku wykorzystywanego np. w cukiernictwie. Była to bardzo żmudna praca. Pierwsza z firm nad swoim Every Egg pracowała od 2015 roku, w tym czasie zbierając 233 mln dolarów. Poza tym, że jest lepszą alternatywą od roślinnych zamienników, ma też sporo przewag nad naturalnymi. Przede wszystkim nie zawiera cholesterolu oraz tłuszczów nasyconych i nie niesie ryzyka zarażenia się salmonellą. Druga wielka zmiana to kwestia samej hodowli kur niosek, która przynajmniej w Polsce w trzech czwartych jest prowadzona w klatkach. Przy fermentacji zużywa się także znacznie mniej zasobów – wody i przestrzeni – niż w tradycyjnej hodowli.
Jeszcze nie dodano komentarza!