Skip to main content

/Fot: Keizers//
Nowy Urbanizm od lat robi karierę w Ameryce. Wbrew nazwie nie chodzi tu jednak o futurystyczne układanie przestrzeni miejskiej. Przeciwnie: bazą jest korzystanie ze mocno old-schoolowych wzorców, tak aby osiągnąć rodzaj życia zrównoważonego. Pomysły z pozoru utopijne, które za sprawą grupy zdeterminowanych mieszkańców stają się rzeczywistością.

Tak mniej więcej wygląda Serenbe położone w północno-zachodniej części stanu Georgia. Miasteczko, które zaczęło się od Steve’a Nygrena, założyciela sieci restauracji Pleasant Peasant. Po sprzedaży swojego przedsięwzięcia w 1991 roku wraz z rodziną postanowił kupić kawałek ziemi i wyprowadzić się na wieś. Otworzył tu hotelik typu Bed&Breakfast o nazwie Serenbe (od słowa serenity oznaczającego spokój). Właściciele tak bardzo polubili swoją okolicę, że postanowili ją chronić, tworząc rodzaj miasteczka. Pierwszy dom powstał tu w 2004 roku.

Nygren stworzył cały plan osady, w której mieszka dziś 400 osób. Są tutaj zarówno domki, jak i małe kamienice z apartamentami (ceny domków z dwoma sypialniami zaczynają się od 400 tys. dolarów). Ulice są kręte, a całość została podzielona na cztery przysiółki (ang. hamlet). Każdy ma swój temat: artystyczny dla tych, którzy szukają inspiracji, rolniczy z farmami, dla tych którzy chcą prowadzić organiczne uprawy, zdrowy dla szukających spokoju i dobrego samopoczucia i powstający właśnie przysiółek edukacyjny dedykowany wszystkim stawiającym na samorozwój.

Poza pracą na ekologicznej farmie rozciągającej się na 25 akrach, mieszkańcy mogą uczestniczyć w kulinarnych warsztatach. Poza tym mają cały zestaw atrakcji kulturalnych – na miejscu działa teatr, odbywają się imprezy muzyczne, filmowe i literackie. Poza tym są sklepiki, galerie, a nawet spa.

Serenbe to projekt sielski, powstały z tęsknoty za harmonijnym życiem. W całych USA podobnych jest około dwustu przedsięwzięć. Nowy Urbanizm to jednak także osiedla bardziej przypominające to, co znamy z naszych miast.


PRZECZYTAJ TAKŻE: