Bywa, że parklety postrzegane są jako przyuliczna ekstrawagancja i zbędny dodatek. Nie w Anglii, gdzie jeden parklet stał się zaczynem do zawiązywania międzysąsiedzkich relacji w całym kraju.
Wszystko zaczęło się w Leicestershire w 2018 roku, gdy Lyndsey, freelancerka, której od zawsze doskwierała samotność i nie miała znajomych z pracy uświadomiła sobie, że podobnych jej jest wielu. Postanowiła to zmienić organizując The Friendly Bench, coś w rodzaju sąsiedzkiej grupy wsparcia, a wszystko to zaczęło się kręcić wokół zaprojektowanego przez Lyndsey parkletu – ławeczek wkomponowanych w kwietnik, czyli swoistego osiedlowego ogródka.
Taki punkt zborny na świeżym powietrzu sprzyjał zawiązywaniu znajomości oraz zapraszaniu innych, aby usiedli i porozmawiali. Wspólnota, która zaczęła się gromadzić reprezentowała pełen przekrój społeczny i wiekowy, ale szczególnie dużo pojawiło się samotnych starszych osób. Rozmowy krążył wokół zwykłych codziennych spraw, ale także rzeczy ważnych dla lokalnych mieszkańców. Sprawnie przepracowując model działania Lyndsey zaczęła swój pomysł promować z całej Anglii i pomagać w tworzeniu podobnych grup na innych osiedlach i w innych miastach.
Ten rodzaj profesjonalizacji sprawił, że The Friendly Bench nabrały wspólnych rytuałów jak np. organizacja warsztatów, spotkań z lokalnymi twórcami czy też sesji wymiany umiejętności, których powinno być conajmniej 12 w ciągu roku. Parkletowe ławeczki bardzo dobrze sprawdziły się też w czasie pandemicznej izolacji. Mimo niej wciąż działały i były miejscem organizowania wzajemnego wsparcia, m.in. zaopatrywania w jedzenie i lekki, dla tych którzy musieli pozostać w domu.
/Fot: The Friendly Bench//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!