Patrząc na pogodę za oknem widać, że każde duże miasto będzie musiało walczyć ze skutkami zmian klimatycznych. Po pierwsze zatrzymując je, przez przechodzenie na odnawialne źródła energii. Po drugie, żeby przeciwdziałać jej wymiernym efektem, czyli chroniąc miasta przed ekstremalnymi zmianami pogody, jak upały, nawałnice czy gwałtowne burze. Władze Portland uznały, że biorąc skalę tych wyzwań, sfinansowanie ich z budżetu miejskiego, za bardzo uderzyłaby w bieżące potrzeby metropolii. Stworzone więc Fundusz Odporności Klimatycznej, który ma finansować inwestycje w zielone miejskie rozwiązana, a jednocześnie dzięki nim wspierać możliwości gospodarcze Portland.
Zrzucają się na niego największe firmy działające w mieście, które znaczący sposób przyczyniają się do zmian klimatycznych. I chodzi zarówno o te, których ogólna działalność generuje wysoki ślad węglowy (np koncerny paliwowe), jak i firmy, które generują go bezpośrednio w mieście (np kurierzy i wszystkie firmy mające rozbudowany łańcuchem dostaw). I choć początkowo te firmy próbowały przerzucić te koszty na klientów, pozew zbiorowy złożony przez mieszkańców Portland uniemożliwił tę praktykę.
Minęło kilka lat i okazuje się, że fundusz od momentu uruchomienia wygenerował 587 milionów dolarów. Są to środki finansowe zapewniające mieszkańcom miasta nie tylko przetrwanie, ale też rozwój. Ponieważ jednak Portland – podobnie jak większość miast szuka sposobów na wypełnienie ciągle nowych luk budżetowych, w mieście toczy się aktywna dyskusja na temat tego, w co warto zainwestować zebrane już środki.
Istnieją obawy, że pierwotny zamysł funduszu, który miał skupiać się przede wszystkim na projektach związanych z ochroną środowiska i sprawiedliwością klimatyczną, zostanie nagięty. Miasto użyje go po prostu do łatania bieżących dziur budżetowych. Na krótko przed majową sesją roboczą rady miejskiej na temat funduszu koalicja na rzecz sprawiedliwości środowiskowej reprezentująca lokalne organizacje non-profit i ponad 50 tys. mieszkańców Portland wezwała radę do honorowania intencji wyborców dotyczących wspierania inwestycji promujących czystą energię.
To zrozumiała walka. Szacuje się, że w ciągu najbliższych pięciu lat fundusz będzie dysponował kwotą około 1,3 miliarda dolarów, o dostęp do tych pieniędzy walczy obecnie wiele wydziałów miejskich. A definicję odporności na zmianę klimatu można mocno naciągać, wrzucając do tego worka różnego rodzaju inwestycje infrastrukturalne. Tymczasem tu chodzi o wspieranie inwestycji w transport, zieleń czy mieszkalnictwo, które polepszają sytuację mieszkańców oraz promują sprawiedliwość klimatyczną. Tym bardziej, że pociąganie dużych przedsiębiorstw do odpowiedzialności za ich ślad węglowy, a następnie inwestowanie tego z korzyścią dla mieszkańców (a przez co też dla samych tych firm) może stać się przyszłościowym modelem zarządzania miastem i przykładem do naśladowania dla innych metropolii.
Jeszcze nie dodano komentarza!