Skip to main content

Niewiele rzeczy może wzbudzić tyle agresji, co pomniejszanie roli samochodu w życiu. Nie mówiąc już o zachęcaniu do samoograniczenia w korzystaniu z auta w poruszaniu się w mieście. Przekonał się o tym Carlos Moreno, twórca koncepcji „15-minutowego miasta”, czyli przekształcenia miejskiej przestrzeni w taki sposób, by większość ważnych spraw dało się załatwić spacerując po najbliższej okolicy. Kontrowersje zaczął wzbudzać odkąd tylko w 2015 roku przedstawił swój pomysł podczas COP21. 

Wywołał nim już wówczas spore zainteresowanie, ale nie mógł się spodziewać, że koncepcja zrównoważonego planowania urbanistycznego zacznie być atakowana przez ludzi nawet tego pokroju, co Rishi Sunak. Nie mówiąc już o sieci, gdzie liczni ekosceptycy, antyszczepionkowcy czy sympatycy ruchu Alt-right po prostu nazwali go “nowym Pol Potem”, życząc mu przy tej okazji śmierci. Doszło do tego, że śmiały urbanista, na co dzień wykładający na paryskiej Sorbonie w niektórych krajach, jak Argentyna musiał poruszać się w eskorcie policji. 

Wiele głosów krytycznych stało się tak oderwanych od wszystkiego, co Moreno kiedykolwiek powiedział, że francusko-kolumbijski naukowiec postanowił jeszcze raz wyłożyć swoją koncepcję w nowej książce, zatytułowanej po prostu „ The 15-Minute City” . Książka, przedstawia genezę i uzasadnienie tej koncepcji oraz pokazuje jej globalne rozprzestrzenianie się. Podstawową ideą projektu Moreno jest to, że mieszkańcy mogą dotrzeć do miejsc oferujących im podstawowe usługi w ciągu 15 minut pieszo, na rowerze lub komunikacją miejską. 

W książce Moreno przedstawia swoją wizję jako krytykę modernistycznego planowania miast, które dzielono na oddzielne strefy: do spania, pracy i rekreacji polegającej na spędzaniu wolnego. Autor przypomina, że rozpowszechnienie tak rygorystycznego planu zagospodarowania przestrzeni miast,  to sprawka modernistycznemu architektowi Le Corbusierowi. Przyznaje, że ten wizjoner miał duże zasługi dla otworzenia XX-wiecznych, wykrojenia w nich większej ilości przestrzeni i wpuszczenia światła. Jego pomysły na czystsze i jaśniejsze miasto szybko zyskały uznanie i spopularyzowały się na całym świecie.

Ale jak zaznacza Moreno było to bardzo technokratyczne podejście, które doprowadziło do szkodliwej dla społeczności segregacji przestrzennej. Francusko-kolumbijski naukowiec rzuca jej wyzwanie, sugerując planowanie miast z wymieszanymi strefami mieszkań, zieleni, pracy i infrastruktury handlowo-gastronomicznej. Ale sama ta koncepcja oczywiście nie wystarczyłaby do wzbudzenia – przez jakiegokolwiek planistę – większych kontrowersji. W przypadku Moreno zapalnikiem okazało się zachęcanie do efektu, jaki możemy uzyskać dzięki 15-minutowym miastu – “ograniczenia zależności od królujących od ośmiu dekad samochodów w naszych miastach”. 

Jego koncepcja szybko i łatwo została sklejona z planami kolejnych metropolii na ograniczenie ruchu samochodowego. Tyle, że w obu przypadkach jest inny punkt wyjścia. W przypadku tworzenia na przykład stref niskiej emisji spalin, ograniczenie korzystania z samochodów jest środkiem wiodącym do tego. Ostatecznym celem ma być polepszenie otaczającego nas środowiska, w którym na co dzień żyjemy oraz realizacja celów klimatycznych. Tymczasem w 15-minutowym mieście punktem wyjścia i ostatecznym jest polepszenie komfort korzystania z miasta i wszystkich funkcjonalności, jakie ono oferuje. A środkiem do niego wiodącym wcale nie jest auto, ale zgromadzenie tych funkcji w jednym miejscu, w jak najbliższej odległości od siebie. W efekcie ograniczenie korzystania z samochodu staje się tu bardziej dodatkowym benefitem,  który przy tej okazji uzyskujemy. 

Moreno podkreśla, że ​​„jego ambicją nie jest wyznaczanie jakiegoś lokalnego planu ruchu miejskiego”. Celem ma być stworzenie “spacerowej” przestrzeni do życia, oferującej cały wachlarz usług i połączonej z resztą miasta. Urbanista dodaje, że chodzi nie  tylko “o bardziej ekologiczne życie, ale również o bardziej  dostatnie”.

Książka może zaskoczyć każdego, kto spodziewa się tu zobaczyć bezkompromisowego aktywisty wojującego z samochodami i chcącego pozamykać ludzi w strefach, których nie łatwo będą mogli opuścić (jego przeciwnicy wierzą, że to jest właśnie krok w stronę takiej dystopijnej rzeczywistości). Koncepcja 15-minutowego miasta jest tu przedstawiana raczej, jako nostalgiczny pomysł powrotu do sprawdzonego wcześniej modelu metropolii. W nowym planowaniu kryje się tęsknota za starymi, dobrymi czasami, kiedy ludzie do pracy chodzili pieszo, większość osób się znała, przynajmniej z widzenia, a mnóstwo rzeczy dało się załatwić w sąsiedztwie

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje