Kopenhaga od lat imponuje tym, jak wielu mieszkańców na codzień używa roweru. Z duńskiej stolicy dochodzą jednak niepokojące informacje, że popularność dwóch kółek spada: pik popularności na poziomie 45 proc. osób dojeżdżających rowerami do pracy lub szkoły, został osiągnięty w 2014 roku, aby w 2016 roku spaść do 41 proc. Ratusz uspokaja, przekonując że wciąż rośnie liczba kilometrów, jakie mieszkańcy przemierzają o własnych siłach, niemniej widać, że duński boom rowerowy napotkał pierwsze bariery wzrostu.
A jednak część mieszkańców zniechęca się do roweru przy jednoczesnym wzroście liczby aut – w zeszłym roku przybyło 4,5 tys. aut, dla których obniżono opłatę rejestracyjną (ze 180 do 100 proc. wartości pojazdu). Jednym z zasadniczych problemów staje się coraz większe zatłoczenie ścieżek rowerowych, na których część osób nie czuje się bezpiecznie. Szczególnie osoby starsze obawiają się włączać do gęstego ruchu, gdzie wielu rowerzystów jeździ bardzo szybko. Tłok na ścieżkach jest tak duży, że niekiedy trzeba czekać na trzy zmiany świateł, aby przejechać przez skrzyżowanie.
Kopenhaskie rowery dotyka więc zjawisko znane dotychczas tylko ze świata motoryzacji – słaba przepustowość i korki. W wielu przypadkach ścieżki są zbyt wąskie, a w wielu miejscach ich po prostu brakuje. Dlatego w mieście, gdzie jest to tak ważny środek transportu, prowadzona jest poważna dyskusja o bardziej korzystnym – z punktu widzenia rowerzystów – podziale przestrzeni drogowej. W stosunku do liczby użytkowników, ścieżki mają do dyspozycji dużo mniej miejsca, niż ulice przeznaczone dla samochodów – np. na moście Knipples rowerzyści odpowiadają za 55 proc. ruchu, podczas gdy przypada im tylko jedna trzecia drogi.
Coraz więcej lokalnych polityków opowiada się za takim, bardziej demokratycznym podziałem przestrzeni – popiera go ponad połowa kandydatów, którzy zamierzają wystartować w najbliższych wyborach. Trzeba przy tym pamiętać, że celem Kopenhagi jest to, aby do 2025 roku ponad połowa mieszkańców jeździła na rowerze. A w przyszłym roku otwarta zostanie nowa linia metra, która od jazdy o własnych siłach ma odciągnąć około 3 proc. mieszkańców.
Czytaj więcej na Guardian
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!